Plebiscyt na Sportowca Roku zbliża się wielkimi krokami. Rok temu wygrał znany niemal wyłącznie żużlowej widowni Bartosz Zmarzlik. Wygrał z nie byle kim, bo z Robertem Lewandowskim, najlepszym polskim piłkarzem XXI wieku, godnym następcą Zbigniewa Bońka i Orłów Górskiego. Czas na drugie starcie obu panów, choć rosnąca rzesza wielbicieli tenisa nieśmiało zwraca uwagę, że gdzie dwóch się bije, tam Iga Świątek korzysta. Oczywiście wszystko jest możliwe, ale według mnie to nie byłby dobry wybór. Świątek wygrała jeden prestiżowy turniej, ale jak to się ma do kolejnych rekordów naszych panów. Lewandowski w tym roku wygrał z Bayernem Ligę Mistrzów, Bundesligę, strzelił też gola numer 500 w swojej karierze (dziesiątkę najlepszych snajperów wszech czasów ma na wyciągnięcie ręki), był o krok od wygranej w klasyfikacji Złotego Buta (lepszy o dwie bramki okazał się Ciro Immobile z Lazio). Zmarzlik po raz drugi został mistrzem świata w stylu niepodlegającym dyskusji. Do tego dołożył srebro z reprezentacją w Speedway of Nations i tytuł wicemistrza Polski z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Od razu trzeba jednak dodać, że bez Zmarzlika nie byłoby sukcesów kadry i Stali. Głosujący będą teraz musieli zważyć na jednej szali bramki i sukcesy Lewandowskiego, a na drugiej te od Zmarzlika. Ciężki wybór, bo jak porównać bramki Lewandowskiego do trójek Zmarzlika. Inna sprawa, że ja nie mam wątpliwości i oddaję swój głos na żużlowego mistrza. I myślę sobie, że Zmarzlik ma dużą szansę na to, by po ogłoszeniu wyniku powiedzieć: 2:0 dla mnie. Lewandowski ma bowiem dwa problemy. Pierwszy to medialna wojna z byłym menedżerem Cezarym Kucharskim, która może nie odbija się jakoś specjalnie na jego formie sportowej, ale z pewnością ciąży na psychice, a nade wszystko powoduje, że na wizerunku zawodnika pojawiają się pierwsze skazy. W takich sprawach nie ma znaczenia, kto ma rację. Błoto leci w obie strony, a piłkarz zbiera przez to punkty ujemne. Problemem Lewandowskiego jest też reprezentacja i wszystko to, co działo się przy okazji dwóch ostatnich meczów Ligi Narodów. Chodzi też o milczenie w sprawie trenera Jerzego Brzęczka, które zostało odebrane, jako krytyka selekcjonera. Poza wszystkim nasza kadra nie ma ostatnio dobrej passy (znów mówi się, że za mocna na słabych i za słaba na mocnych), a to powoduje, że wraca dyskusja o tym, ile Lewandowski daje reprezentacji. Jedni mówią, że jego przebłyski dały nam awans na Euro 2020, inni, że mógłby się bardziej starać. Zmarzlik od pierwszej wygranej z Lewandowskim tylko zyskał. Jego notowania poszybowały w górę zaraz po plebiscycie, kiedy to został zaatakowany w niewybredny sposób przez Wojciecha Kowalczyka, byłego reprezentanta Polski. Teraz Zmarzlika znają już prawie wszyscy, w końcu patrzy na nas z plakatów przed jedną z sieci stacji benzynowych i zaprasza na hiot-doga. Żużlowy mistrz może pomarzyć o takich zarobkach, jakie ma Lewandowski. Jego kontrakt w Orlenie szacuje się na milion złotych. Najlepsze umowy reklamowe piłkarza są wyceniane na dwa miliony. Roczny przychód Zmarzlika z klubu i reklam to nieco ponad milion euro. Dwadzieścia razy mniejszy niż Lewandowskiego. A w zasadzie to jeszcze mniejszy, bo Zmarzlik z tego co dostaje, musi zainwestować w sprzęt. Zwykle wydaje milion złotych rocznie. To wszystko nie zmienia faktu, że na początku stycznia Zmarzlik może znowu wygrać z Lewandowskim najbardziej prestiżowy plebiscyt w Polsce.