Maksym Drabik w tym sezonie jeździł, mając z tyłu głowy, że POLADA w każdej chwili może go zawiesić za złamanie procedury antydopingowej - przyjęcie zabronionej kroplówki po finale PGE Ekstraligi 2019. Żużlowiec nawet nieźle wystartował, ale w miarę upływu czasu i ukazywania się informacji o możliwych kłopotach gasł w oczach. W końcu stwierdził, że ma dosyć żużla i zapadł się pod ziemię. Nie odbiera telefonu i w ogóle nie wiedzielibyśmy co u niego, gdyby kilka dni temu nie wrzucił na Instagrama grafiki wspierającej kobiety strajkujące przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego przez Trybunał Konstytucyjny. Najbliższe otoczenie Drabika nie może jednak czekać na kolejne wrzutki Drabika w mediach społecznościowych. Działacze Betard Sparty powinni stanąć na głowie, dotrzeć jakoś do Maksyma, porozmawiać z nim od serca, jakoś pomóc mu przeorganizować i poukładać życie, gdyby miały się potwierdzić wypływające z POLADA informacje o minimum rocznym zawieszeniu. Skoro żużlowiec w końcu ugiął się pod ciężarem jazdy z balastem, jakim był wiszący nad nim wyrok, to tym bardziej dotknie go realna groźba roku 2021 bez żużla, a tylko takie życie zna. Wiem, Drabik bywał krnąbrny, a naruszenie procedury także go do pewnego stopnia obciąża. Jasne, że nie chciał oszukać, w innym razie nie przyznałby się w trakcie kontroli antydopingowej do kroplówki, ale nieznajomość przepisów obciąża tego, który je złamał. Niemniej, i to jest teraz ważne, Drabikowi trzeba pomóc, mówiąc mu: nie jesteś teraz sam. Dlatego mój apel do klubu, ale i też do taty Sławomira Drabika. Panowie Sławomir i Maksym nie mają teraz żadnych relacji. Nie ma sensu grzebać w przeszłości i analizować, czyja to wina, bo to niczego nie zmieni. Jednak i to można zrobić, tata Drabik powinien teraz wyjść do syna z wyciągniętymi rękami i zrobić wszystko, by pokazać mu, że w tej trudnej chwili jest z nim, że to, co między nimi zaszło, nie ma już znaczenia. Maksym jako młody człowiek ma prawo być zagubiony. Dorosły ojciec jest od tego, żeby go wesprzeć i po raz drugi skierować go na żużlowe tory. Drabik senior był tą osobą, która pomogła Maksymowi zrozumieć, czym jest czarny sport. Tata nauczył młodego wszystkich tajników, a ten zaczął jeździć tak, że kibice, patrząc na jego sylwetkę mówili: Sławek wrócił. To był jednak Maksym, który po ojcu odziedziczył smykałkę do żużla, a dzięki jego radom świetnie się rozwijał. W przypadku zawieszenia to wszystko może jednak pójść na marne. Dlatego skorupę, którą stworzył zawodnik, trzeba jakoś rozbić i ratować człowieka będącego w potrzebie. Bo przecież nie jest sztuką bić brawo i spijać śmietankę, kiedy jest dobrze. Prawdziwą wartość relacji widać wtedy, gdy jest ciężko i trzeba zrobić coś ekstra. Zatem do boju Sparto, do boju panie Sławku. Ku pokrzepieniu serc warto przypomnieć historię Patryka Dudka, który po wykryciu zabronionego środka w organizmie i zawieszeniu za doping też przeżył ciężki rok. Otoczony miłością rodziny dał sobie radę. W roku wolnym od żużla zajął się innymi rzeczami, nauczył się gotować, ale nie tylko. Najważniejsze, że po przerwie wrócił mocniejszy, został nawet wicemistrzem świata. U Drabika też może się to tak skończyć. A nawet jeśli nie, to sam powrót na tor będzie wydarzeniem. Osobiście trzymam kciuki. A poza wszystkim, to fajnie nam się kręci żużlowa karuzela transferowa. Zdolna leszczyńska młodzież w nowych klubach, Apator z Robertem Lambertem, podejmujący ekstraligową rękawicę Kacper Woryna, to zaczyna wyglądać coraz bardziej imponująco. Najlepsze jednak przed nami, bo wciąż nie ogłosili Artioma Łaguty w Sparcie i Martina Vaculika w Stali. To będą dwa największe hity okna. Na koniec witam serdecznie wszystkich czytelników Interii i wszystkich tych, którzy byli ze mną wcześniej i już wiedzą, że teraz tu jestem i wciąż chcą mnie czytać. Czekam na wasze uwagi, także krytyczne słowa, bo to pozwoli mi twardo stąpać po ziemi, ale i też pomoże zrobić taki dział żużel, który będzie chętnie odwiedzany przez was, bo dla was piszemy.