Na czwartkowy wieczór zaplanowane były także zawody w ramach brytyjskiej SGB Premiership. Niestety, drużynie Gwiazd nie było dane podjąć Tygrysy z Sheffield w pierwotnym terminie. Po ulewnych deszczach, jakie przeszły tego dnia przez hrabstwo Norfolk tor w King’s Lynn nie nadawał się do jazdy. Działacze obu ekip postanowili wyprzedzić fakty i zdecydowali o przełożeniu spotkania jeszcze przed początkiem opadów, opierając się wyłącznie na prognozach pogody. Nowa data zawodów nie została jeszcze podana do publicznej wiadomości. Nie oznacza to jednak, że poza granicami Rzeczypospolitej nie zawarczały tego dnia żużlowe silniki. W szwedzkim Gislaved miejscowe Lwy mierzyły się z Dackarną Malilla. Nie należy bać się ostrych słów - kibice mogliby przeżyć więcej emocji, gdyby zamiast na stadion wybrali się na ryby, do lasu czy nawet jeździli tramwajem od pętli do pętli. Na torze nie oglądaliśmy wielu mijanek, goście zgodnie z przewidywaniami dyktowali zdecydowane warunki gospodarzom, a na domiar złego mecz ciągnął się przez niemal 3 godziny. Dobry występ Kasprzaka. Tonący chwyci się brzytwy? Nie oznacza to, że miłośnik czarnego sportu rodem z Polski nie może wyciągnąć z tego spotkania ciekawych wniosków. Przeciwnie! Wielu kibiców z zainteresowaniem przyglądało się jeździe Krzysztofa Kasprzaka, dla którego były to pierwsze zawody od momentu wypadnięcia ze składu ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-u. Tegoroczny uczestnik cyklu Grand Prix sprawdził się nadspodziewanie dobrze - zdobył 16 punktów i bonus w 7 startach. Co prawda do formy z wicemistrzowskiego sezonu 2014 wciąż mu daleko, jednak niewykluczone, że taki impuls pozwoli Kasprzakowi powrócić do startów na torach PGE Ekstraligi. Wszak jego zespół wciąż ma matematyczne szanse na utrzymanie się w niej. Jeśli Janusz Ślączka zdecyduje się awizować go do składu na kolejne spotkanie, to co bardziej złośliwi kibice zarzucą zapewne szkoleniowcowi syndrom sztokholmski, który bynajmniej nie ma zbyt wiele wspólnego ze szwedzką Bauhaus-Ligan. Może jednak takie ryzyko popłaci? Pech Janowskiego Nieco odmienne nastroje po czwartkowych zawodach panują we Wrocławiu. Maciej Janowski wycofał się z zawodów po bolesnym upadku w czwartej serii startów. Co prawda nie znamy jeszcze dokładnych informacji o jego stanie zdrowia, ale budujący wydaje się fakt, iż kapitan Betard Sparty wrócił do parku maszyn o własnych siłach. Mimo jego niespodziewanej absencji w ostatnich wyścigach, Dackarnie udało się wywieźć zwycięstwo z Gislaved. Spora w tym zasługa Luke’a Beckera oraz Jasona Doyle’a - zarówno Amerykanin, jak i Australijczyk zainkasują wypłatę za 14 punktów. LEJONEN Gislaved 40DACKARNA Malilla 50Lejonen Gislaved: 1. Jakub Miśkowiak ZZ2. Mathias Thoernblom 5 (0,w,-,2,3)3. Oliver Berntzon 6 (w,1,1,2,2)4. Krzysztof Kasprzak 16 (3,2,2,3,1,2,3)5. Jarosław Hampel 8 (1,1,3,1,2,d)6. Linus Ekloef 3 (2,0,0,1,-,0)7. Casper Henriksson 2 (0,2)Dackarna Malilla: 1. Maciej Janowski 5 (3,0,2,-,-)2. Luke Becker 12 (2,3,3,3,1)3. Jacob Thorssell 9 (2,2,2,w,3)4. Frederik Jakobsen 6 (1,1,0,3,1)5. Jason Doyle 14 (3,3,3,3,2)6. Maksymilian Bogdanowicz 3 (0,1,0,1,1,0)7. Avon Van Dyck 1 (1)