Gdy rok temu rozpoczynano sezon, liczbę osób w parku maszyn zredukowano do absolutnego minimum. Początkowo zezwolono zawodnikom zaledwie na jednego mechanika, co przysporzyło wielkich problemów. Trzeba było dokonywać wyboru i wskazać tego "bardziej potrzebnego", co budziło duży niesmak i mogło doprowadzać do sporów. Niektórym majstrom przez to groziła utrata pracy. Szybko jednak zmieniono decyzję i każdemu zawodnikowi przysługiwało dwóch mechaników. Na tę zmianę najbardziej nalegali żużlowcy właśnie, którzy mówili, że nie ma szans przygotować motocykla np. do jazdy bieg po biegu, gdy ma się obok siebie tylko jedną osobę. Wielce prawdopodobne, że mieli rację. Mogło to doprowadzić do sporej ilości wykluczeń za przekroczenie limitu dwóch minut. Wobec restrykcyjnych obostrzeń, żużlowcy musieli jednak kategorycznie pozbyć się innych osób, których obecność w parkingu nie była obowiązkowa. I w taki sposób rodzic, babcia, ciocia, żona czy kolega trafili na trybuny lub przed telewizor. Sami zawodnicy zaś zmuszeni byli do noszenia przyłbic lub masek, podobnie jak członkowie ich teamów. Ten zakaz zniesiono kilka kolejek po starcie sezonu 2021 i dziwnym zbiegiem okoliczności, również mniej więcej od tego momentu w parkingu zrobiło się jakby bardziej tłoczno. Znów są babcie, ciocie, wujkowie czy partnerki. Nadal jednak zakaz wstępu ma pewna grupa ludzi, którzy zdaniem rządzących ligą stanowią widocznie jakieś zagrożenie. Czy komuś przeszkadzały media? Mimo przeprowadzania zawodów przy pełnych trybunach, organizowania spotkań z żużlowcami, regularnych podróży czy po prostu powrotu do względnie normalnego życia, zakaz wstępu do parku maszyn wciąż mają dziennikarze, którzy ostatni raz mogli wykonywać swoją pracę w cywilizowany sposób pod koniec 2019 roku. Trudno powiedzieć, skąd taka postawa wobec mediów, ale zaczyna to wyglądać na umyślne działanie. Dziennikarze zmuszeni są do przeprowadzania wywiadów przez telefon, co po pierwsze jest dość trudne z racji ograniczonego kontaktu z wieloma zawodnikami (bądź ich totalnej niechęci do odbierania telefonów), a po drugie wpływa na jakość takiego wywiadu. Na żywo można zrobić o wiele lepszy i ciekawszy materiał. Pozostaje pytanie, czy przypadkiem obecne działania nie mają na celu odzwyczajenia mediów od wizyt w parku maszyn, tak aby po prostu ich przedstawiciele przestali się o to dopominać. Już teraz zresztą duża część dziennikarzy odpuściła sobie wieczne proszenie się o zmianę absurdalnych zasad, z których jasno wynika, że największym zagrożeniem jeśli chodzi o COVID-19 są właśnie oni (w znacznej większości zaszczepieni). Wychodzi więc na to, że po prostu tak już ma być w nowoczesnym żużlu. Jednemu z juniorów podczas zawodów DMPJ towarzyszyły ostatnio 4 osoby z rodziny. Należy więc rozumieć, że ich obecność była niezbędna i dozwolona, ale obecność dziennikarza byłaby już karygodna i stanowiąca potężne zagrożenie.