W historii grudziądzkiego speedwaya zapisało się wielu żużlowców. Robert Dados do dziś jest wspominany bardzo ciepło i tak już pewnie pozostanie. Wychowanek Motoru Lublin startował w GKM-ie Grudziądz w latach 1996-2000. Był to najlepszy okres w jego karierze. Osiągał duże sukcesy, na czele ze złotym medalem Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Wzorowo rozwijającą się karierę przerwał wypadek drogowy, który miał miejsce 2 maja 2000 roku. Ulubieniec kibiców jechał motocyklem na trening i tuż przy samym stadionie - na ulicy Hallera - zderzył się z polonezem. Kierowca samochodu wymusił pierwszeństwo. Dadosa natychmiast przewieziono do szpitala, gdzie przeprowadzono operację. Żużlowiec doznał poważnych obrażeń, jednak niespodziewanie wrócił na tor po upływie zaledwie trzech miesięcy leczenia. Fizycznie się pozbierał, gorzej było z psychiką. Zdaniem lekarzy, to właśnie ten wypadek miał wpływ na stany depresyjne zawodnika. Odszedł z grudziądzkiego klubu po zakończeniu sezonu 2000 do Atlasu Wrocław. Ruch był w miarę zrozumiały - GKM miał coraz większe kłopoty finansowe (upadł w 2002 roku), a Sparta celowała w co najmniej podium. Indywidualny Mistrz Świata Juniorów z 1998 roku w nowym otoczeniu potrzebował czasu. Miał wzloty i upadki. We Wrocławiu spędził trzy lata (2001-2003). Do udanych mógł zaliczyć sezon 2002 (średnia biegowa 1,807). Pozostałe kończyły się rozczarowaniem (1,278 i 1,098). W 2003 roku dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo. W styczniu podciął sobie żyły, natomiast w marcu chciał się powiesić - te dwie próby były nieskuteczne. Niestety, skuteczna okazała się trzecia. 23 marca 2004 roku powiesił się - w stodole - w rodzinnym domu w Piotrowicach Wielkich. Lekarze z lubelskiego szpitala walczyli o jego życie przez tydzień, zmarł w wieku 27 lat. Historia zatoczyła koło, bo - po 20 latach - kolejny ulubieniec grudziądzkich kibiców zdecydował się zamienić GKM na Spartę. Artiom Łaguta przez ostatnie sześć sezonów był niekwestionowanym liderem zespołu znad Wisły. Koledzy nie potrafili dotrzymać mu kroku, więc w poszukiwaniu fazy play-off udał się do drużyny z Wrocławia. Przed nim ambitne wyzwania. Tym razem jednak nie będzie wyraźnym liderem, tylko jednym z wielu. W Grudziądzu zdecydowanie łatwiej było zaistnieć. Pożegnał się z klasą. "Chcę Was oficjalnie poinformować, że mijający sezon kończy pewien etap w mojej karierze. Po długich przemyśleniach postanowiłem zmienić otoczenie na sezon 2021 - mimo tego, że sezon 2020 jeszcze trwa, a ja nie wiem, dokąd się przeniosę. Z uwagi na szacunek, jakim darzę wszystkich ludzi żużla w Grudziądzu, czuję się jednak zobligowany do możliwie szybkiego przekazania mojej decyzji. Nie zamierzam czekać do tzw. okienka transferowego i przeciągać rozmów do ostatniej chwili. Chcę, by działacze GKM-u mieli więcej czasu na zaplanowanie przyszłorocznego składu" - wytłumaczył na Instagramie po ostatnim meczu sezonu (pisownia oryginalna). Rywalem MrGarden GKM-u była... walcząca o miejsce w fazie play-off Betard Sparta. Trzeba przyznać, że Łaguta pokazał ogromny profesjonalizm. Był dogadany z klubem z Dolnego Śląska znacznie wcześniej, jednak do samego końca gryzł tor i zdobywał punkty dla MrGarden GKM-u. Nie można mu zarzucić, że nie dawał z siebie 100 procent. Kibice przyjęli decyzję Rosjanina ze zrozumieniem. Wystarczająco długo czekał na sukces w postaci awansu grudziądzan do pierwszej czwórki. Nie doczekał się, dlatego dał sobie spokój i stwierdził, że jeśli ma walczyć o najwyższe cele, to musi zmienić pracodawcę. Fani z Hallera wciąż życzą mu jak najlepiej, 29-latek może być spokojny o miłe przyjęcie, kiedy tylko zjawi się w Grudziądzu z nowym zespołem. Jeszcze nie tak dawno bohaterem transferu na linii Grudziądz - Wrocław, był Peter Ljung. Zasługi Szweda dla GTŻ-u oraz GKM-u są zdecydowanie mniejsze, więc jego przenosiny nie były tak głośne.