Sezon marzenie Arged Malesy trwa w najlepsze. Najpierw drużyna z Ostrowa w pięknym stylu awansowała do fazy play-off, następnie bez większych problemów w półfinale rozprawiła się z ROW-em Rybnik, a obecnie jest jedną nogą w PGE Ekstralidze i do Krosna na rewanżowy mecz finałowy wybiera się z trzydziestopunktową zaliczką. W klubie wszystko funkcjonuje tak, jak należy - począwszy od organizacji, a kończąc na świetnej formie sportowej większości zawodników. Na pierwszy rzut oka klub z Ostrowa nie potrzebuje wielkiej rewolucji w składzie po to, by skutecznie rywalizować w najlepszej lidze świata. Jedynym znakiem zapytania są tylko obcokrajowcy, ponieważ juniorzy nigdzie się nie ruszają, a duet Gapiński - Walasek trzyma odpowiedni poziom. Oliver Berntzon i Nicolai Klindt nie najlepiej rozpoczęli tegoroczne rozgrywki. O ile Szwed odpalił w fazie play-off, o tyle Duńczyk wciąż przeżywa kryzys, którego niestety nie może zażegnać. Dostaną kredyt zaufania? Jak na ewentualną wymianę stranierich zapatruje się były prezes Ostrovii, Radosław Strzelczyk? - Na rynku nie ma za wielu dostępnych zawodników. Większość kontraktów jest już rozdana. Zarówno Nicolai Klindt, jak i Oliver Berntzon jak najbardziej mogliby nadal startować w Ostrowie. To nie są wiekowi zawodnicy, a szczególnie Oliver dobrze wkomponował się w zespół i problemy z początku sezonu ma za sobą. PGE Ekstraliga rządzi się co prawda swoimi prawami, ale trzeba też patrzeć na to, co jest - mówi w rozmowie z naszym portalem. Nasz rozmówca szczególnie nie traci nadziei co do Klindta, który pogrążył się ostatnio w kryzysie, jednak kilkoma występami w przeszłości udowodnił swój ogromny potencjał. - Wszyscy widzieliśmy, co pokazał jeżdżąc rok temu jako "gość" w Gorzowie. Co prawda ma w tej chwili troszkę słabszy sezon, ale niewątpliwie jeździć potrafi, a pamiętajmy, że to wciąż nie jest wiekowy zawodnik - dodaje. Aby myśleć o składzie na PGE Ekstraligę, za kilka dni trzeba jeszcze postawić kropkę nad "i". Czy podopieczni Mariusza Staszewskiego w Krośnie mają się czego bać? - Żużel i sport jest nieprzewidywalny. Pamiętam kilka spotkań, w których drużyna potrafiła wygrać trzydziestoma punktami, a następnie w rewanżu przegrać jeszcze większą różnicą. Myślę, że wszyscy pojadą do Krosna maksymalnie skoncentrowani i na pewno nie będzie żadnego lekceważenia. Wierzę w to, że ostrowianie nie oddadzą tej zaliczki punktowej. Moim zdaniem Arged Malesa przy dobrych wiatrach może nawet ten rewanż zwyciężyć - kończy Radosław Strzelczyk.