Lindbaeck urodził się 5 maja 1985 roku w Rio de Janeiro. Miał trudne dzieciństwo (porzucenie na ulicy, gdy miał około półtora roku i trzyletni pobyt w Domu Dziecka). Mimo wielu sukcesów można go raczej uznać jako sportowca niespełnionego, gdyż na początku XXI wieku upatrywano w nim następcę Rickardssona. Mistrz ma na swoim koncie sześć tytułów mistrza świata, a 38-letni Lindbaeck nie ma żadnego. Jak Lindbaeck został Szwedem Gdy Lindbaeck miał niespełna pięć lat adoptowała go szwedzka rodzina Lindbaecków. Przejął ich nazwisko, a imię zostało. Rodzice, którzy go porzucili, zostawili przy nim kartkę z podpisem "mam na imię Antonio". Trenował narciarstwo i żużel. Decyzja nie należała do prostych, ale postawił na ten drugi sport i tym samym stał się poważnym kandydatem do przejścia schedy po Rickardssonie.Nadzieje Szwedów szybko prysły niczym bańka mydlana. Choć Lindbaeck pierwszy raz stanął na podium w Grand Prix w wieku 20 lat (w Kopenhadze), to dosłownie chwilę później jego kariera stanęła pod dużym znakiem zapytania. 1 października 2007 roku ogłosił decyzję o zakończeniu kariery, po tym jak po raz drugi zatrzymała go policja, gdy prowadził samochód, będąc pod wpływem alkoholu. To był dla niego szok. Odsłania kulisy Kariera Lindbaecka jest pełna zakrętów Lindbaeck długo bez żużla nie wytrzymał. Kilka miesięcy później wrócił do rywalizacji, powoli się odbudowywał. W ówczesnej I lidze był gwiazdą, ale na torach PGE Ekstraligi nie był w stanie wznieść się ponad przeciętność. Aż do 2016 roku, kiedy trafił do klubu z Grudziądza. Stał się mocnym ogniwem drużyny, obok takich gwiazd jak Tomasz Gollob i Artiom Łaguta. Szwed jeździł widowiskowo, jego niekiedy ostra i ambitna postawa rozgrzewała kibiców GKM-u do czerwoności.W Grudziądzu Lindbaeck spędził cztery lata (2016-2019). Dwa były naprawdę świetne, w kolejnych systematycznie spuszczał z tonu i musiał zmienić pracę, bo stracił miejsce w składzie. Pandemiczny 2020 rok w Falubazie był w jego wykonaniu bardzo słaby. Po jego zakończeniu drugi raz postanowił zakończyć karierę. W wywiadach zarzekał się, że tym razem decyzja jest ostateczna, ale nie wytrwał w tym postanowieniu.Do startów w Polsce wrócił w sezonie 2022 - w Starcie Gniezno. Spadł z tym zespołem do II ligi i przeniósł się do PSŻ-u Poznań, z którym też zajął ostatnie miejsce. Ten klub, dzięki problemom Trans MF Landshut Devils (aktualnym klubem Lindbaecka), utrzymał się na zapleczu PGE Ekstraligi, ale Szwedowi podziękowano. Po dwóch bardzo przeciętnych latach był zmuszony zejść do Krajowej Ligi Żużlowej. Będzie hit czy klapa? Legenda bierze sprawy w swoje ręce Antonio Lindbaeck - zawodnik niespełniony czy zmarnowany talent? Szwed liczy już 38 wiosen (w maju skończy 39 lat). O zmarnowanym talencie raczej nie ma mowy, bo choć oczekiwania były wyższe, to Lindbaeck w swojej karierze sporo osiągnął. Trzykrotnie wygrał turniej Grand Prix (Terenzano i Toruń 2012 oraz Cardiff 2016). Łącznie na podium stał trzynastokrotnie (ostatni raz w 2017 roku w Malilli). W 2012 i 2016 w klasyfikacji generalnej cyklu uplasował się na siódmych pozycjach. To jego najlepszy wynik.W Indywidualnych Mistrzostwach Świata Lindbaeck nie poszedł w ślady Rickardssona, ale może poszczycić się złotymi medalami w DPŚ (2004), IMEJ (2004), MIMS (mistrzostwa Szwecji - 2006). Medali ma oczywiście więcej - zarówno srebrnych, jak i brązowych.