Ogromna sympatia, jaką fani darzyli czeskiego (wcześniej czechosłowackiego) żużlowca, nie wzięła się znikąd. Był to człowiek nad wyraz otwarty, zawsze chętny do zdjęcia czy autografu, i co najważniejsze - niezależnie od wyniku sportowego. Dobrze znamy bowiem popularny obecnie trend. Zawodnik, który odjedzie udane zawody pała do wszystkich miłością. Jeśli mu nie pójdzie, nie chce nikogo widzieć. Kasper jednak miał umiejętność oddzielenia wyniku sportowego od relacji z fanami. Wychodził z założenia, że kiepski występ nie jest przecież ich winą i nie może przyczynić się do negatywnych zachowań w ich stronę. Przed jednym z meczów zarząd klubu podjął decyzję, aby ze względów oszczędnościowych nie powoływać Czecha. Wtedy wykonałem do niego telefon i powiedziałem: Tony, pieniędzy nie ma, ale kibice, zawodnicy i ja cię potrzebujemy. Za dwie godziny Tony oddzwonił i powiedział: Trener, jestem już w drodze do Gniezna. Tony przyjechał i wywalczył piętnaście punktów. Dla niego najważniejszy był sport, kibice, a nie pieniądze - ta historia przytoczona portalowi zuzelend.com przez byłego trenera Startu, Leona Kujawskiego najlepiej obrazuje, jakim człowiekiem był Antonin Kasper. Oprócz świetnej relacji z fanami należy wspomnieć także o niepodważalnych sukcesach sportowych. To były mistrz świata juniorów i kilkuletni uczestnik cyklu Grand Prix. Startował w cyklu w sezonach 1997, 1999, 2000 oraz 2001. Nie włączył się co prawda o walki o medale, ale potrafił notować dobre występy. Dwukrotnie w pojedynczych turniejach finiszował na piątej pozycji. Jest także srebrnym medalistą drużynowych mistrzostw świata (Pardubice 1999). Wielokrotnie przewodził czeskiej kadrze w zawodach międzynarodowych różnego typu i rangi. W Gnieźnie jest po prostu legendą. Przejeździł w barwach tamtejszej drużyny osiem sezonów i w tym czasie zdążył 25 razy zakończyć mecze z czystym kompletem punktów. W wielu innych o ten komplet się ocierał, notując dwójkę lub defekt w jednym z biegów. Ostatni raz w barwach drużyny wystąpił w 2002 podczas barażu o ekstraligę z Wybrzeżem Gdańsk i akurat wtedy nie poszło mu najlepiej. Zdobył dwa punkty w pięciu startach. Po tamtym sezonie zresztą zjechał z żużlowej sceny. Był jednym z najlepszych Czechów, jacy pojawili się na żużlu w latach 80-tych i 90-tych. Pierwszym w historii zawodnikiem z tego kraju, który awansował do cyklu Grand Prix i jeździł tam jako pełnoprawny uczestnik. Należy do grupy zawodników, którzy furory nie zrobili, ale sa do dziś przez kibiców wspominani z sentymentem, z racji wniesienia do cyklu kolorytu. Obok Kaspera można wskazać także Andy'ego Smitha, Kaia Laukkanena, Mariana Jirouta czy Mateja Ferjana. Szkoda, że cykl nie powstał nieco wcześniej, kiedy Antonin Kasper był młodszy i być może lepiej udźwignąłby rywalizację w elicie. Warto wspomnieć o tym, że zawodnik okazjonalnie był także aktorem. Jako dziecko zagrał w dwóch czechosłowackich produkcjach. To jak na żużlowca zajęcie dość nietypowe, mimo że z racji licznych wywiadów telewizyjnych, zawodnicy nie mają raczej kłopotu z obcowaniem z kamerą. Z polskich żużlowców epizod telewizyjny ma Robert Wardzała, który pojawił się w jednym z odcinków popularnego serialu stacji TVN "Szpital". Zarówno Polak, jak i Czech na pierwszym miejscu stawiali jednak żużel i wielokrotnie mieli okazję rywalizować na torze. W 2005 roku Antonina Kaspera dopadła jednak straszna choroba. Zdiagnozowano u niego nowotwór nerek. Przeszedł zabieg usunięcia jednej z nich, który dawał nadzieję na powrót do zdrowia. Niestety, po kilku miesiącach czeski żużlowiec zmarł, a czeski i gnieźnieński speedway okrył się żałobą. W pierwszej stolicy Polski utworzono specjalny obelisk poświęcony pamięci Antonina Kaspera z napisem po czesku: "Nigdy cię nie zapomnimy". To jasny dowód na to, kim zawodnik był w Gnieźnie. W miejscu, w którym parkował swojego busa, swego czasu nikt inny nie mógł stawać. Warto na koniec dodać, że kibice z utęsknieniem wracają pamięcią do zwłaszcza zagranicznych żużlowców, którzy byli tak przywiązani do klubu, że potrafili reprezentować go charytatywnie. W dobie walki o pieniądze, wielu niesportowych zagrań i zmieniania klubów jak rękawiczek, tego już się nie spotyka. Oczywiste jest, że czasy się zmieniły. Niemniej jednak wraz z odejściem takich zawodników jak właśnie Kasper skończyła się poniekąd epoka romantyków żużla, dla których były rzeczy ważniejsze niż sława, pieniądze i lans. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź