7 lat temu wydawało się, że kariera Andrzeja Lebiediewa idzie w odpowiednim kierunku. Był ogromną nadzieją dla łotewskiego żużla. Zadebiutował całkiem nieźle w PGE Ekstralidze oraz zdobył mistrzostwo Europy. Jak się później okazało był to jednorazowy wyskok. Łotysz trafił z powrotem do pierwszej ligi. Mało kto wierzył, że jeszcze odbije się od dna. Nieoczekiwanie postanowił otworzyć własną knajpę i wtedy wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Mistrz Europy otworzył restaurację. Chwilę później wybuchła pandemia Restauracja nazywała się Yoggy Bear. Lebiediew otworzył ją w swoim rodzinnym mieście, czyli w Daugavpils. Chwilę po otwarciu wybuchła pandemia koronawirusa. Świat się zatrzymał. Nikt nie wiedział, jak to się dalej potoczy. Sam zainteresowany powiedział w rozmowie z naszym portalem, że prowadzenie restauracji w trakcie pandemii, to bardzo ciężki kawałek chleba. Andrzej miał problem, aby wyjść w ogólnym rozrachunku chociażby na zero. Zawodnik początkowo musiał wiele dokładać do interesu. Gdy sytuacja na świecie została w miarę opanowana, to pozwoliło rozwinąć mu skrzydła. Nagle jednak podjął decyzję o zamknięciu lokalu. Postanowił skupić się w stu procentach na żużlu. To dla niego dar od losu. Spełnił swoje marzenie Gdy o Lebiediewie było coraz ciszej, to ten dał głośny wywiad w 2022 roku po rundzie Grand Prix we Wrocławiu. Przyznał wprost, że ma dość ścigania się z półamatorami w pierwszej lidze i pragnie się rozwijać z najlepszymi. Kilka tygodni później awansował razem z Cellfast Wilkami Krosno do PGE Ekstraligi. Zaprezentował się na tyle dobrze, że zauważyli go działacze Fogo Unii Leszno, gdzie podpisał kontrakt na nadchodzący sezon. To był pierwszy cel, który udało mu się spełnić. Chciał regularnie występować w Ekstralidze i pozostać w niej na dłużej. Jeszcze bardziej pragnął startować w Grand Prix. Promotor wyszedł na przeciw jego oczekiwaniom i otrzymał stałą dziką kartę na sezon 2024. Został pierwszym Łotyszem, który będzie walczyć o mistrzostwo świata w cyklu Grand Prix. Teraz już wszystko wydaje się jasne i klarowne, dlaczego Lebiediew sprzedał restaurację. Obecnie znajduje się w takim momencie swojej kariery, że chce się na niej w pełni skupić. Prowadzenie dodatkowego biznesu to wiele obowiązków. Przypomnijmy, że Łotysza czekają jeszcze starty w Tauron SEC. Jego kalendarz będzie naprawdę napięty. Wszyscy z jego otoczenia wierzą, że to dopiero początek, a Andrzej wskoczy na jeszcze wyższy poziom.