Zawsze wracał silniejszy Anders Thomsen to zawodnik często trapiony kontuzjami. Najpoważniejszego urazu nabawił się w sezonie 2016, kiedy to podczas rundy SEC rozgrywanej na rybnickim obiekcie doznał poważnego złamania dwóch nadgarstków. Wielu obserwatorów bało się najgorszego, a mianowicie zahamowania kariery świetnie zapowiadającego się Duńczyka. On się jednak nie poddał i do sportu wrócił w najlepszy z możliwych sposobów. Kapitalne występy w barwach klubu z Gdańska zaowocowały transferem do Stali Gorzów i debiutem w PGE Ekstralidze 2019. Po zmianie zespołu, sympatycznego żużlowca nadal nie omijały przykre upadki. Podczas swojego pierwszego sezonu w elicie historia zatoczyła koło i Duńczyk toruńską rundę SEC zakończył w karetce. Wszystko rozpoczęło się od kontaktu z Leonem Madsenem. Następnie w leżącego zawodnika z całym impetem wpadł jeszcze rozpędzony Robert Lambert, którego motocykl dość solidnie uderzył Thomsena w głowę. Zanim 27-latek doszedł do siebie musiało minąć trochę czasu, ale po raz kolejny sprawdziła się zasada, że po urazach wraca silniejszy. Już rok później był jednym z odkryć PGE Ekstraligi i otrzymał od organizatorów Speedway Grand Prix stałą dziką kartę na sezon 2021. To nie zasługa Anlasów Anders Thomsen prawdziwy wystrzał formy pokazał w ubiegłorocznych rozgrywkach najlepszej ligi świata. Reprezentant kraju Hamleta przede wszystkim rządził i dzielił na torze w Gorzowie, gdzie często ratował swoją drużynę przed porażką. Śmiało można nazwać go jednym z ojców sukcesu srebrnego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Zawodnik uznanie kibiców zyskał przede wszystkim dzięki skuteczniej i widowiskowej jeździe na dystansie. Wielu obserwatorów spekulowało jednak, że jego dobra dyspozycja to zasługa kontrowersyjnych opon marki Anlas. Badania jasno pokazały, iż dają one przewagę nad konkurencyjnym produktem firmy Mitas. Jak się później okazało, takie opowieści można było włożyć między bajki, ponieważ nawet po cofnięciu homologacji tureckiemu producentowi, Thomsen nadal imponował rewelacyjną formą i wyróżniał się na tle rywali. Otrzymał podwyżkę i jeździ jak z nut Przed sezonem 2021 starania Duńczyka zostały docenione w Moje Bermudy Stali. Prezes Marek Grzyb zdecydował się na przyznanie mu podwyżki i od kilku tygodni reprezentant kraju Hamleta inkasuje 5000 złotych za punkt zdobyty w PGE Ekstralidze. To tyle samo co chociażby Szymon Woźniak, czyli krajowa gwiazda zespołu. Dodatkowe pieniądze jeszcze bardziej zmotywowały Andersa Thomsena, dla którego ten rok zapowiada się lepiej niż poprzedni. Duńczyk nie może skupić się jednak tylko i wyłącznie na lidze, ponieważ zadebiutuje również jako stały uczestnik cyklu Speedway Grand Prix. Aby pozostać w elitarnym gronie 27-latek musi znaleźć się w najlepszej szóstce gwarantującej utrzymanie, gdyż z powodu drobnego urazu odpuścił start w krajowych eliminacjach do Grand Prix, a na drugą szansę od organizatorów raczej nie ma co liczyć. Niewątpliwie przed nim sezon o być albo nie być w światowym żużlu. Żużlowiec Moje Bermudy Stali z roku na rok udowadnia jednak, że każdy musi się z nim liczyć. Z takiego obrotu spraw cieszą się gorzowscy kibice, gdzie Thomsen może przycumować na długie lata. Sam zawodnik bardzo często powtarza, iż czuje się w tym mieście jak w domu, a atmosfera na stadionie Edwarda Jancarza należy do najlepszych na świecie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź