Rok temu wobec pandemii koronawirusa, kilku zawodników postanowiło zawiesić żużlowe kariery i zająć się inną pracą, bardziej opłacalną na tamten moment. Josh Grajczonek znalazł pracę w kopalni złota. Wkopał tym samym swój polski klub, bo od tego momentu zaczęły się wielkie problemy Abramczyk Polonii. Zespół musiał szukać krajowego seniora. Zakontraktowano Patryka Rolnickiego i Dawida Lamparta. Pierwszy z nich w ogóle nie pojechał, a drugi zawodził. Dopiero Grzegorz Zengota na sam koniec pomógł cudem uratować klubowi ligowy byt. Głośno nikt tego nie mówił, ale w Bydgoszczy do Grajczonka mieli spore pretensje. Gdy jednak jesienią ponownie podpisał umowę, sytuacja miała się nie powtórzyć. Problem w tym, że 31-letni zawodnik chce jeździć w dwóch ligach. Angielska rusza w maju, a polska już za kilka dni. Gdy w lutym napisaliśmy o tym, że Grajczonek na pewno nie będzie dostępny od początku sezonu, Jerzy Kanclerz na łamach WP dementował te informacje, mówiąc że o zmianie planów zawodnika nic nie wie, a jest z nim w bieżącym kontakcie. Podobnie jednak mówił rok temu, kiedy to Grajczonka w Bydgoszczy nie ujrzeli na oczy. Wówczas prezes klubu stwierdził nawet, że zawodnik jest już w drodze i aktualnie czeka w Dubaju. Jak się to skończyło, wszyscy pamiętamy. Josh ani na moment nie pojawił się w Polsce i sprawił drużynie sporo kłopotów. Australijczycy lubią luźny tryb życia i lubi go także Grajczonek, co mieli okazję zaobserwować bydgoscy kibice w sezonie 2019. Gdy jednak reszta żużlowców publikowała pierwsze informacje o treningach, względnie chwaliła się sprzętowymi zakupami, Josh na swoim koncie w mediach społecznościowych informował o tym, że aktualnie pije piwo. Oczywiście, sportowiec też człowiek. Niezbyt profesjonalnie to jednak wygląda i co do tego nikt nie ma żadnych wątpliwości. Pomijając już fakt, że wobec całego straconego sezonu, Grajczonek powinien podwójnie się "docisnąć", aby być w formie. Na pewno nie zapomniał, jak się jeździ, ale może mieć duże braki kondycyjne. Mógłby je nadrobić właśnie teraz, ale jak widać ma inne priorytety niż treningi swojej drużyny. Im dłużej nie będzie Grajczonka, tym dłużej sytuacja Abramczyk Polonii znowu będzie nerwowa. Klub zostanie z dwójką polskich seniorów i brakiem jakiejkolwiek rezerwy. Gdyby Adrian Gała lub Grzegorz Zengota doznali kontuzji, zrobi się spory kłopot. Swoją drogą, mówi się że mała motywacja Grajczonka do przyjazdu może mieć podłoże sportowe. Żużlowiec spodziewa się, że rywalizację o skład, przynajmniej na papierze i na ten moment, przegrywa. Całkiem sensowne wydaje się pozostać w Australii tak długo, jak się da i pracować za dobre pieniądze, zamiast siedzieć w Polsce i patrzeć, jak zarabiają inni. Prawdopodobnie Grajczonek za kilka tygodni pojawi się w naszym kraju, ale trudno liczyć na jego wysoką formę sportową. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź