W niedzielę na rawickim stadionie im. Floriana Kapały kibice byli świadkami hitu kolejki. Metalika Recycling Kolejarz Rawicz podejmował OK Bedmet Kolejarz Opole. Spotkały się więc dwie drużyny, prowadzące w ligowej tabeli. Niestety starcia na szczycie nie mogli obserwować kibice w całej Polsce. Wszystko dlatego, że nie było ono transmitowane w telewizji. Rawicki klub przed niedzielnym spotkaniem wystosował oświadczenie. "W związku z pojawiającymi się pytaniami, pragniemy poinformować o braku transmisji telewizyjnej z niedzielnego spotkania Metalika Recycling Kolejarz Rawicz - OK Bedmet Kolejarz Opole. Rozwiązanie te jest korzystniejszym dla naszego klubu z kilku powodów, m.in. brakiem poniesienia kosztów związanych z przyjazdem telewizji. Jednocześnie zachęcamy do jak najliczniejszego przybycia na mecz i przeżywanie żużlowych emocji na żywo - to właśnie fizyczna obecnośc na stadionie pozwala w najlepszy sposób poczuć widowisko sportowe i jest najlepszą formą wsparcia zawodników, jak i całego klubu. (...)" - napisano (pisownia oryginalna - dop. red.). Ile kosztuje przyjazd Motowizji? Z wystosowanego przez rawicki klub oświadczenia wniosek płynie jeden - nie chcieliśmy telewizji, bo oznacza to straty dla naszego klubu: nie dosyć, że przez to na stadionie pojawi się mniej kibiców, to jeszcze będziemy musieli ponieść z tego tytułu koszty. I choć to rozumowanie wydaje się całkiem logiczne, jest bujdą na resorach. Jak powiedziano nam w GKSŻ i innych klubach drugoligowych, koszty związane z przyjazdem telewizji są dla klubów... niemal żadne. Koszt produkcji, który jest niemało, bo liczy się go w tysiącach złotych, jest pokrywany przez PZM. Jedyne obowiązki i koszty, które leżą po stronie klubu, to zapewnienie możliwości pracy telewizji. Czyli możliwość podłączenia się do prądu, zapewnienie łącza internetowego i zbudowanie stanowisk (rusztowań) dla kamer i ich operatorów. Koszt takich prac to kwota rzędu kilkaset złotych na mecz. Krótkowzroczność prezesów W związku z tym, oświadczenie rawickiego klubu wprowadza w błąd i jest kłamliwe. Klub z tytułu przyjazdu telewizji nie ponosi niemal żadnych kosztów, a zyskuje kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy dodatkowych widzów. Dość przykre jest takie uderzanie w telewizję. Oczywiście - Motowizja też czerpie korzyści z transmisji 2. Ligi Żużlowej, ale smuci nastawienie prezesów doń. Jak pokazuje przykład PGE Ekstraligi - nie od razu Rzym zbudowano. Tam pierwsze kontrakty też były niewielkie, a za chwilę kluby będą otrzymywać co sezon kilka milionów złotych. Szkoda, że część klubów 2. Ligi nie podchodzi do sprawy w podobny sposób i zamiast patrzeć w przyszłość, zajmuje się głównie tym, co tu i teraz. Piotr Kaczorek