Problemy były już przed rozpoczęciem meczu. Zawody zostały opóźnione o godzinę, ponieważ tor nie nadawał się do jazdy. Przyczyną takiego stanu rzeczy były opady deszczu, które nawiedziły Wittstock nocy poprzedzającej spotkanie. Zawody, choć z opóźnieniem, rozpoczęły się i udało się rozegrać pierwszą serię. Zawodnicy narzekali jednak, że tor jest dziurawy, mocno przyczepny i generalnie dość selektywny. Ofiarą takiego stanu rzeczy był choćby Patryk Rolnicki. Żużlowiec 7R Stolaro Stali, który w poprzednim meczu rzeszowskiej drużyny zdobył płatny komplet punktów, w Wittstock miał problemy z płynną jazdą. Między innymi dlatego po czterech pierwszych biegach zarządzono kolejne prace torowe. Najdłuższa kosmetyka toru tego sezonu? Zarządzone po ósmym biegu równanie toru trwały... półtorej godziny. Nawet najbardziej zagorzali fani sportu żużlowego, którzy żużlowy chleb z niejednego pieca, czy może raczej toru, jedli, mogli być zaskoczeni faktem, jak długo te prace torowe trwały. Na szczęście, przyniosły one jakiś efekt, bo umożliwiły odjechanie kolejnej serii. Niestety w ósmym biegu groźnie wyglądający upadek zaliczył Mateusz Majcher. Żużlowca pociągnęło na drugim łuku i pomimo dużych starań, młodzieżowcowi 7R Stolaro Stali nie udało się opanować motocykla i upadł, wypuszczając motocykl w ostatniej chwili. Po powtórce ósmego wyścigu zaczęły się kolejne obchody toru. Po pół godziny podjęto decyzję o przerwaniu meczu i zaliczeniu wyniku. Poza faktem, że tor średnio nadawał się do jazdy, decydenci mieli na względzie mecz Wolfe Wittstock - Optibet Lokomotiv Daugavpils, który miał rozpocząć się o godzinie dziewiętnastej, czyli trzy godziny po podjęciu decyzji o zakończeniu meczu Wolfe Wittstock - 7R Stolaro Stal Rzeszów. Mecz z Lokomotivem też był opóźniony, błąd GKSŻ? Tak krótki czas pomiędzy spotkaniami i duży zakres prac, których wymagała nawierzchnia na torze w Wittstock, spowodowały, że drugi sobotni mecz Wolfe rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem. Na szczęście - w przeciwieństwie do pierwszego meczu - obyło się bez komplikacji związanych z dziurawą nawierzchnią. Po żużlowym maratonie zafundowanym kibicom przez niemiecki klub pojawiły się głosy krytyki, które sugerowały, że sobotnie mecze należało odwołać i przełożyć na inny termin. W PZM tłumaczą jednak, że odjechanie tych meczów, wbrew m.in. niekorzystnym prognozom, było ukłonem w kierunku przyjezdnych ekip. Jak zwykle w przypadku tego typu spraw, wszystko rozchodzi się o pieniądze, których na trzecim poziomie rozgrywkowym nie ma zbyt wiele. Koszty podróży z Łotwy do Wittstocku są dość spore, bo oba miasta dzieli ponad 1200 km. Z Rzeszowa też nie jest najbliżej, bo odległość dzieląca oba miasta to ponad 850 km. Piotr Kaczorek