10 wniosków po żużlowym weekendzie: 1. Maciej Janowski pojechał, jak na dojrzałego mistrza przystało. Polak jest w kapitalnej formie, wytrzymał presję i swoją wartość udowodnił na torze. A nie jest to przecież takie oczywiste, bo nie od dziś wiadomo, że wcale nie tak prosto przełożyć świetną jazdę z PGE Ekstraligi na Grand Prix. Poza tym wszyscy dookoła zachwycają się nad szybkością wrocławianina, więc gdyby coś poszło nie tak, zawodnik musiałby liczyć się z tekstami w stylu - "nie dorósł do medalu".2. Ale chyba jednak dorósł i to być może do złota. Trzeba przyznać, że Janowski zrobił w Pradze na nas wielkie wrażenie. Nie był seryjnym kolekcjonerem trójek, ale potrafił wyciągać wnioski ze zmieniających się warunków na torze. To raz, a dwa wygrywał wtedy, kiedy musiał, czyli w półfinałach i finale. A o to chodzi przecież w cyklu, gdzie o podziale punktowym decydują miejsca na koniec zawodów, a nie ilość zdobytych w nich punktów.3. Czy Janowski będzie więc mistrzem? Tego na razie nie wiemy, ale ma na to naprawdę dużą szansę. Tym bardziej, że za chwilę rywalizacja przenosi się do Wrocławia, gdzie w tym roku zawodnik jest niemalże nieuchwytny. To będzie dla niego drugi test odporności psychicznej. Dzisiaj cały żużlowy świat wie już, że Polak stoi w pierwszym rzędzie po tytuł. Teraz to on może być na torze celem dla rywali. Wcześniej kimś takim był Zmarzlik.4. Kto wie, czy taka sytuacja nie wyjdzie z korzyścią dla samego Zmarzlika? W Pradze był wolny, potwornie się męczył. Nie zawsze był w stanie nadrobić umiejętnościami braki sprzętowe. Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że Polak ma w cyklu trudniej niż inni rywale. Od dwóch lat nikt go nie pokonał, a w tym roku też był (i chyba nadal jest) głównym faworytem do tytułu. Dlatego, gdy pojawia się na torze, to każdy chce z nim wygrać. Takie są jednak "uroki" bycia najlepszym na świecie.5. Zmarzlik co prawda nie mógł dopasować się do praskiego toru, ale nie ulega wątpliwości, że jego tuner Ryszard Kowalski wciąż rozdaje karty na rynku żużlowych mechaników. W piątek wygrał Janowski, a w niedzielę Łaguta, czyli jeźdźcy właśnie Kowalskiego. Wysoko jest też Woffinden (5 miejsce) i Zmarzlik (6 miejsce). W pierwszej szóstce najlepszy tuner świata ma zatem aż czwórkę swoich zawodników. Imponujące.6. Kowalski mógł mieć równie dobrze piątkę swoich (jak on sam mawia) kierowców, ale jakiś czas temu współpracę zakończył z Emilem Sajfutdinowem. Rosjanin ostatnio miał problem z przesiadką na nowy sprzęt (zrezygnował ze współpracy z nim również Ashley Holloway), ale gołym okiem widać, że ten problem ma już za sobą. W Pradze wypadł co najmniej solidnie, zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji generalnie i z pewnością należy do ścisłego grona żużlowców walczących o mistrzostwo.7. Natomiast najbardziej rozczarowany z Pragi wyjechał Leon Madsen. Duńczyk od paru sezonów ma wielkie apetyty na złoto. W czeskich dwóch rundach poszło mu jednak bardzo przeciętnie i ma już 21 punktów straty do liderującego Janowskiego. To zresztą symbol całego sezonu byłego wicemistrza świata. W tym roku nie wszystko działa u niego jak w zegarku, co inauguracja cyklu najlepiej uwidoczniła.8. Z jednej strony Madsen, a z drugiej Fredrik Lindgren. Szwed cieniuje w tym roku w PGE Ekstralidze. Już teraz głośno mówi się, że Eltrox Włókniarz Częstochowa szuka następcy na jego miejsce, ale gdy przychodzi rywalizacja o mistrzostwo świata, to Lindgren staje się zupełnie innym zawodnikiem. Ciekawe, kto przed weekendem w Pradze przewidziałby, że w klasyfikacji generalnej będzie zajmować czwarte miejsce będąc przed takimi zawodnikami jak Zmarzlik, Vaculik, czy Doyle.9. A na dole tabeli m.in. Kasprzak, Lambert, Zagar i Fricke. Co łączy tych panów? Ano fakt, że reprezentują oni kluby, które w tym roku walczą o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Nic bowiem nie dzieje się znikąd.10. Krzysztof Kasprzak co prawda jest dopiero czternasty, ale wcale źle na torze nie wygląda. Można przy tym odnieść wrażenie, że on sam poczuł sporą ulgę, że w ogóle jest w stanie nawiązać walkę z czołówką światową. To dobry znak, bo nie chcemy oglądać bezradnego Polaka w elicie, którego po prostu byłoby szkoda.