1. Do tej pory głośno o tym się nie mówiło, ale jakby bez echa przeszedł fakt, że Janusz Kołodziej jedzie naprawdę kosmiczny sezon. Lider Fogo Unii Leszno ma drugą średnią w lidze i ustępuje jedynie Bartoszowi Zmarzlikowi. W tym roku nie wyszedł mu tylko jeden mecz - na otwarcie przeciwko Moje Bermudy Stali Gorzów. Później stał się nie do zatrzymania dla swoich rywali. Czy właśnie wrócił kosmiczny Kołodziej z 2010 roku? Na razie wiele na to wskazuje. 2. Marwis.pl Falubaz ma coraz większy problem. Jeszcze nie ma powodów, aby w Zielonej Górze bić na alarm, ale fakty są takie, że drużyna Piotra Żyto zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i ma punkt straty do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, który wywalczył remis w meczu z Motorem Lublin. Zespół z województwa lubuskiego ciągle wydaje się być o mały krok przed grudziądzanami, ale z każdą kolejną porażką będzie robiło się coraz bardziej nerwowo. Największe wyzwania to obecnie Piotr Protasiewicz i Matej Zagar. Obaj muszą coś zrobić, bo bez ich punktów drużyna nie ma szans wejść na zwycięską ścieżkę.3. Jeśli jesteśmy już przy GKM-ie, to trzeba przyznać, że zrobili wszystkim niezłego psikusa remisując z Motorem Lublin. A gdyby mieli trochę więcej szczęścia, to zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Dobra informacji z tego spotkania jest taka, że nikt w Grudziądzu nie wywiesił białej flagi, a Janusz Ślączka wraz ze swoim zespołem wciąż chce walczyć o utrzymanie. Cytując klasyka - liga będzie ciekawsza.4. Swoją drogą nie do poznania zmienił się Nicki Pedersen. Duńczyk w sobotę tradycyjnie sporo krzyczał w parku maszyn, ale tym razem był prawdziwym team playerem. Motywował swoich kolegów podczas wspólnych narad, a kiedy trzeba było wziąć gorsze pole startowe w biegach nominowanych, to zrobił to bez zająknięcia. Co ciekawe, swój boks miał w najbliższym sąsiedztwie Przemysława Pawlickiego, a więc tak źle w relacjach obu panów chyba jeszcze nie jest. W Grudziądzu powiało optymizmem. 5. Eltrox Włókniarz Częstochowa zaliczył spektakularne przełamanie. To był ostatni dzwonek na to, aby doskoczyć nieco do czołówki i wciąż być w grze o play-offy. Z pierwszej czwórki wypisał się z kolei eWinner Apator Toruń, bo trudno mówić o play-offach, kiedy przegrywa się na własnym torze tak ważne spotkanie. Inna sprawa, że torunianie w tym roku i tak jadą ponad stan. Jak na beniaminka, prezentują się naprawdę dobrze, więc summa summarum nastroje w Toruniu i tak nie powinny być takie złe.6. Okazuje się, że problemem Włókniarza raczej nie jest trener Świderski, a częstochowski tor. To obecnie największa zagwozdka pod Jasną Górą, czyli znaleźć odpowiedź na pytanie, jak zacząć wygrywać na własnym torze. W każdym razie drużyna pokazała, że ma duży potencjał i nie można jej jeszcze skreślać. Tym bardziej, że mając w swoim zespole takiego juniora jak Jakub Miśkowiak, to wygrana na każdym terenie jest możliwa. Na razie największe rezerwy drzemią jeszcze w Worynie, Lindgrenie i mimo wszystko wciąż zagubionym nieco Smektale.7. Adrian Miedziński znów jest na ustach żużlowej Polski. Niechlubna passa torunianina trwa. Niemal w każdym meczu z jego udziałem mamy do czynienia z jakimś upadkiem czy wykluczeniem. Jedni twierdzą, że ma pecha, a drudzy, że to efekt jego stylu jazdy. Niepodważalny jest jednak fakt, że zawodnik nie trzyma nerwów na wodzy. Kiedy wygrywa i wszystko układa się po jego myśli, jedzie dobrze i skutecznie. Jednak gdy napotka na jakieś problemy, robili się szalenie elektryczny i zazwyczaj dochodzi do jakiegoś ekscesu. Wciąż wiele przed nim pracy.8. Na razie nie mamy wyraźnego faworyta do złotego medalu w PGE Ekstralidze. Do tej pory najwyżej stały akcje Stali Gorzów, jednak w niedzielę Betard Sparta pokazała, że wcale gorszą drużyną nie jest. Do tego wszystkiego dorzućmy jeszcze Fogo Unię Leszno i rysuje nam się obraz zaciętych i nieprzewidywalnych rozgrywek, jakich chyba nie było w ostatnich latach.9. A tak w ogóle to Bartosza Zmarzlika jednak da się pokonać. Przynajmniej na początku meczu, kiedy drużyna gospodarzy zaskoczy go torem. Mistrz świata we Wrocławiu długo szukał optymalnych ustawień motocykla, ale dzięki temu mieliśmy wielkie emocje. Jego pojedynki z Maciejem Janowskim i Artiomem Łagutą palce lizać.10. Stal swoją porażką we Wrocławiu potwierdziła teorię tych, których nie przekonywały określenia w stylu "dream team". Słabiej pojechał Martin Vaculik i zaczęły się schody. W dłuższej perspektywie pewnie lepiej byłoby dla tej drużyny, gdyby sztab szkoleniowy zdecydował się stawiać konsekwentnie na jednego zawodnika do lat 24. W tym momencie raz jedzie Karczmarz, raz Birkemose, ale obaj wyraźnie zawodzą. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź