Kłam takiemu stwierdzeniu zadaje kilku żużlowców, którzy odbudowali się na niższych szczeblach rozgrywkowych. Sztandarowy przykład stanowi Fredrik Lindgren. W minionej dekadzie Szwed trafił do Lokomotivu Daugavpils. Po dwóch latach spędzonych na Łotwie, 35-latek wrócił do PGE Ekstraligi, a także zaczął coraz więcej znaczyć w cyklu Grand Prix, w którym, zdobył m.in. dwa brązowe medale. W lidze do tej pory jest solidnym punktem drużyny Włókniarza Częstochowa. Pierwszoligowy reset wyszedł na plus także Taiowi Woffindenowi. Brytyjczyk od początku swojej przygody z żużlem wykazywał spory talent, lecz problemy prywatne oraz niesportowy tryb życia zaniosły go w sezonie 2011 do Startu Gniezno. Tam zawodnik przeszedł przez sportowy czyściec, co najważniejsze otrząsnął się, zaliczył indywidualnie udany sezon, a to zaowocowało kontraktem ze Spartą Wrocław. Pierwszy rok żużlowca w nowych barwach nie porwał, lecz od 2013 roku Brytyjczyk zaczął stopniowo wyrabiać swoją markę. Ciekawym przypadkiem jest Mikkel Michelsen. Po nieudanych początkach w najlepszej lidze świata utalentowany Duńczyk w 2015 roku udowodnił swoją wartość w Ostrowie Wielkopolskim, dlatego na zawodnika skusiła się Unia Tarnów. Kolejna przygoda wśród najlepszych okazała się klapą, toteż szybko wrócił on do niższej klasy rozgrywkowej, spędzając w niej udane dwa lata. Formę żużlowca zauważył Motor Lublin, kontraktując go w celu wzmocnienia ekipy na Ekstralig. Tam porządnie rozwinął skrzydła. Sięgając pamięcią nieco dalej, natrafimy na Sławomira Drabika. Na przełomie wieków jego forma zaczęła spadać. W 2002 roku Drabik zamienił Polonię Piła na Kolejarz Opole. Bardzo dobre rozgrywki pozwoliły mu ponownie zwrócić na siebie uwagę trenera Marka Cieślaka. Szkoleniowiec wziął go do Wrocławia. Pierwszy sezon wyszedł mu mizernie, lecz w 2004 roku Sławek przeżył renesans formy. W siedmiu meczach wykręcił świetną, w okolicach 2,4 średnią. Przykładów można by mnożyć. Formę na niższym szczeblu odnalazł choćby Rune Holta. Sezon przerwy od elity pomógł również Kennethowi Bjerre oraz Antonio Lindbaeckowi. To dobry prognostyk dla dwóch Duńczyków: Michaela Jepsena Jensena, Nielsa Kristiana Iversena. Oni także mają wszelkie atrybuty, aby odzyskać dawny blask. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź