Pomimo braku Rosjan w Grand Prix, to pomału kształtują nam się nowe światowe gwiazdy. Jedną z nich jest Jack Holder, dla którego świetlana przyszłość stoi otworem. Swoje pokazał już w minionym sezonie, lecz wciąż ma wiele do udowodnienia. To właśnie on może niedługo przerwać dominację Zmarzlika. To on rozdaje karty Nie ma co ukrywać, że obecnie najlepszym zawodnikiem na świecie jest Bartosz Zmarzlik. Polak wkrótce może stać się także najwybitniejszym żużlowcem w historii tej dyscypliny. Ostatnie pięć lat, to cztery mistrzostwa świata Zmarzlika. Jego serię przerwał tylko Artiom Łaguta w 2021 roku. Od 2022 nie oglądamy w stawce żadnego Rosjanina. Nie ma co ukrywać, że wspomniany Łaguta, jak i Emil Sajfutdinow to zawodnicy klasy światowej. To właśnie tej dwójki wielu kibicom brakuje w walce o mistrzostwo świata. Reszta robi co może, ale to jest za mało na niezwykle utalentowanego wychowanka Stali Gorzów. Wielki talent na zakręcie. Za słaby nawet na 2. Ligę? Ma wszystko, żeby być mistrzem świata Na wykluczeniu Rosjan skorzystali Jack Holder i Dan Bewley. Brytyjczyk to ogromny talent, lecz brakuje mu tzw. zęba na torze. Nie potrafi dojechać rywalowi ostrzej do płotu, przez co traci pozycje. Jego przeciwieństwem jest młodszy z braci Holderów. Choć pierwszy rok w cyklu nie był dla niego przesadnie udany, to w kolejnym bił się do samego końca o jeden z medali. Australijczyk preferuje zupełnie odmienny styl jazdy. Ma też charakter do tego sportu, bo wielu zawodnikom na torze nie odpuszcza. Widać było również jego poświęcenie, gdy wrócił po złamaniu ręki. Kontuzja nie była jeszcze zaleczona, lecz on zagryzał zęby i jechał dalej. Tak stanął dwukrotnie na podium w Cardiff i Vojens, jednakże szansę na medal zaprzepaścił w Toruniu. Ta sytuacja boli go do dziś Na Stadionie Narodowym w Warszawie byliśmy świadkami ciekawych zawodów. Polacy liczyli w końcu na zwycięstwo ich reprezentanta. Pod taśmą startową w finale stanęli: Fredrik Lindgren, Jack Holder, Bartosz Zmarzlik oraz Jason Doyle. Przez ponad połowę wyścigu prowadził Holder, jednakże sędzia był zmuszony przerwać ten bieg. Wszystko przez upadek jego rodaka. Jack nie ukrywał ogromnej wściekłości, bo byłoby to jego debiutanckie zwycięstwo. W powtórce przyjechał drugi, lecz niesmak pozostał. To jednak był dopiero początek wysokich lotów żużlowca z Australii. Łącznie w tym roku stanął, aż pięć razy na podium. Wpisał do protokołu "zawodnika widmo". Tak się tłumaczył, gdy prawda wyszła na jaw Szymon Makowski, INTERIA