Marzeniem zielona-energia.com Włókniarza był finał PGE Ekstraligi i jazda o złoto. Za rok Włókniarz nie będzie miał juniorów zdolnych do zdobycia 13 i więcej punktów w meczu, więc ten sezon był dla częstochowian bardzo ważny. Nie będzie jednak Włókniarza w finale. I to pomimo remisy w pierwszym, wyjazdowym meczu z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Co zawiodło? Trener Lech Kędziora uderzył się w pierś, ale inni też są winni Po pierwsze trener Lech Kędziora. On sam przyznał się do błędu w przygotowaniu toru na antenie Canal Plus. Tor zdecydowanie nie był sprzymierzeńcem gospodarzy. Przegrywali starty, a i na trasie nie wyglądało to różowo. Ktoś powie, że nie dało się wyprzedzać, ale jakoś Bartosz Zmarzlik i Martin Vaculik, a więc liderzy Stali, nie mieli z tym problemu. Przesadą byłoby jednak twierdzić, że zawiódł tylko i wyłącznie Kędziora. Naszym zdaniem trener ewidentnie przeszarżował, biorąc całą winę na siebie. Jako drugi powód porażki Włókniarza należałoby wymienić psychikę. Częstochowianie przegrali to spotkanie w głowach. Remis na wyjeździe i prowadzenie 8 punktami na początku drugiego meczu za bardzo ich uspokoiło. Potem, zamiast trzymać prowadzenie za wszelką cenę dali rywalom złapać wiatr w żagle. Leon Madsen i Kacper Woryna powinni dać drużynie więcej Trzeci powód to jazda Leona Madsena, który w telewizyjnym wywiadzie po meczu mówił, że zabrakło punktów kolegów. Należałoby jednak zapytać o to, co on zrobił, żeby jego drużyna wygrała. Naszym zdaniem niewiele. Na pięć biegów z trójką najlepszych zawodników Stali wygrał tylko jeden, z Szymonem Woźniakiem. Zmarzlik z Vaculikiem pokazywali mu plecy. 10 punktów Madsena w takim meczu, to za mało. Gdyby bilans Madsen - Zmarzlik wynosił 2:2, a nie 0;4, to Leon mógłby zwalać winę na kolegów. Po czwarte Włókniarza rozłożył kiepski występ Kacpra Woryny. Włókniarz zaczął w tym sezonie jeździć dobrze, bo Woryna i Jakub Miśkowiak zaczęli szaleć na torze. O ile Miśkowiak w półfinałach nie dał plamy (12+1 w Gorzowie i 9 w Częstochowie), to Woryna położył oba mecze. Ten w Gorzowie bardziej (2+1), ten w Częstochowie mniej (7+1), choć od dorobku należałoby mu odjąć punkt darowany przez sędziego w 14. biegu, bo tam powinien być wykluczony Woryna, a nie Patrick Hansen. Trudno powiedzieć, co się stało z Woryną. W Gorzowie, gdzie zawsze szalał, nie trafił z silnikami i najpewniej wpadł w dołek, z którego nie potrafił się wydostać. Czytaj także: Gigantyczna premia Zmarzlika. Taki rachunek im wystawi