Jerzy Szczakiel to postać bez dwóch zdań wyjątkowa, bo jako pierwszy Polak w historii zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Miało to miejsce w 1973 roku na Stadionie Śląskim. Na powtórzenie wyczynu rodaka musieliśmy czekać aż do 2010 roku, kiedy po złoty medal sięgnął Tomasz Gollob. Tak Polak został nieoczekiwanie mistrzem świata Szczakiel urodził się w 1949 roku nieopodal Opola. Z tym miastem był związany przez resztę życia - zarówno sportowo jak i prywatnie. Doczekał się nawet ronda swojego imienia. Bohater naszego tekstu nie był żadną światową gwiazdą. W zasadzie na ustach wszystkich znalazł się dopiero po pamiętnym finale Indywidualnych Mistrzostw Świata 2 września 1973 roku. Na szczelnie wypełnionym Stadionie Śląskim sprawił sensację, jaką żużlowy świat długo nie widział. Rzecz w tym, że wielkim faworytem tamtych zawodów był legendarny Ivan Mauger. Nowozelandczyk w tamtym okresie zdominował rozgrywki żużlowe. Złote medale kolekcjonował seryjnie. Do swojej bogatej gabloty miał więc dorzucić kolejny tytuł zdobyty w Chorzowie. Na przeszkodzie stanął mu wówczas Jerzy Szczakiel. Panowie spotkali się ze sobą w biegu dodatkowym. W nim Polak wystrzelił spod taśmy jak z procy. Potem Mauger był już bezradny. W szaleńczej pogoni upadł na tor i musiał zadowolić się jedynie srebrem. Historyczny wynik nastolatka. Powtórzył wyczyn Zmarzlika Zarobił kasę i zrobił sobie... ogrzewanie Tamten finał wywołał sporo kontrowersji. Zdaniem niektórych sędzia zbyt wcześniej puścił taśmę i to miało pogrążyć Maugera. Świat żużlowy był w wielkim szoku po sukcesie Polaka. Wielu obserwatorów zagranicznych łamało sobie język wymawiając jego nazwisko. Bo tak naprawdę wśród naszych reprezentantów wyżej stały akcje również legendarnego Zenona Plecha. Jeśli ktoś z gospodarzy miał sprawić niespodziankę, to miał być nim właśnie on. Los chciał jednak inaczej, a Szczakiel swoim wyczynem na stałe wpisał się di historii światowego i polskiego żużlu. Bezpośrednio po zawodach udał się na grób swojej matki. Za kasę zarobioną w tych zawodach zrobił sobie z kolei ogrzewanie w domu. - Był skromnym człowiekiem. Mało towarzyskim. Można powiedzieć, że miewał swoje "widzi mi się". Samotnik. Dobrze wszyscy wiemy, że towarzystwo sportowe ma to do siebie, że lub czasami razem usiąść i pogadać. Jerzy chodził jednak swoimi ścieżkami - tak wspomina Jerzego Szczakiela Adam Jaźwiecki, żużlowy ekspert, komentator i felietonista. Sam tytuł mistrza świata nie był jedynym sukcesem w karierze, jakim mógł się Szczakiel pochwalić. W 1971 roku zdobył złoty medal Mistrzostw Świata w parach. W sezonie 1974 wspólnie z kolegami z reprezentacji wywalczył brąz w Drużynowych Mistrzostwach Świata. W polskiej lidze przez całą karierę związany był z Kolejarzem Opole. Jerzy Szczakiel zmarł 1 września 2020 roku. Zapaść duńskiego gwiazdora. Co się stało?