Za Duńczykiem kolejny wymagający sezon, który niestety zakończył się dla niego w najgorszy z możliwych sposobów, czyli poważną kontuzją. Anders Thomsen na samym początku Grand Prix Łotwy brał udział w dramatycznie wyglądającym upadku. Zawodnik ebut.pl Stali z ogromną prędkością wpadł w dmuchaną bandę, wyleciał w powietrze i znalazł się po drugiej stronie płotu. Kibice obecni na trybunach momentalnie zamilkli, obawiając się najgorszego. Powtórki również wyglądały dramatycznie, ponieważ pokazały że żużlowiec mocno uderzył głową o ziemię. Do poważnego uszczerbku na zdrowiu na szczęście nie doszło. Dla Thomsena był to jednak i tak koniec sezonu, bo na liście urazów pojawiło się złamanie lewej ręki oraz czterech żeber. Z niepokojem najnowsze doniesienia czytali kibice w Gorzowie. Ebut.pl Stal zgodnie z oczekiwaniami bez jednego z liderów nie dała rady awansować nawet do półfinału PGE Ekstraligi. Teraz fani trzymają kciuki, by na pierwszą kolejkę przyszłorocznych zmagań ich ulubieniec był gotowy do rywalizacji. Na razie Anders Thomsen wciąż stawia na odpoczynek i regenerację. W zeszłym tygodniu Duńczyk po raz kolejny w swoim życiu wybrał się na inny kontynent. - Pozdrowienia z Afryki - napisał na Instagramie. Dla żużlowca to tak naprawdę ostatni moment na zrelaksowanie się i zapomnienie o problemach życia codziennego. Od nowego roku zarówno on, jak i jego koledzy po fachu skoncentrują się na przygotowaniach do sezonu. Wakacje zamieniły się w dramat. „Panował totalny chaos” Anders Thomsen zakochany jest w Afryce pomimo traumatycznych chwil z przeszłości. Serce zabiło mu mocniej w 2021 roku. Przez pandemię koronawirusa niewiele brakowało, a święta spędziłby w hotelu oddalonym o tysiące kilometrów od rodzinnego domu. - Wykonano nam okropnie dużo testów PCR, a na chwilę przed wylotem musieliśmy poddać się też badaniu antygenowemu. Wszędzie panował chaos. Na lotnisku musieliśmy czekać przez całe 5 godzin - relacjonował na łamach Speedway Star skomplikowaną podróż. Co gorsza, na tym problemy się nie skończyły. - Kiedy samolot wzbił się do lotu, facet siedzący kilka rzędów za mną dostał ataku serca i musieliśmy czym prędzej wracać na lotnisko. Czekaliśmy w samolocie blisko 4 godziny, przez co spóźniliśmy się na drugi lot z Amsterdamu i znów musiałem go przebukowywać. Na szczęście dotarliśmy do domu. To najważniejsze - dodał. Tego typu "atrakcje" podczas obecnie trwającego urlopu raczej mu nie grożą.