12 lipca Nick Morris miał wziąć udział w meczu na torze w Birmingham. Miał, bo ostatecznie nie został do niego dopuszczony z powodu odmowy poddania się kontroli antydopingowej. Australijczyk poszedł jednak na współpracę z władzami ligi. Specjalny organ wziął pod uwagę postawę żużlowa i fakt przyznania się do winy. To poskutkowało nieco łagodniejszą karą. Były żużlowiec m.in. Betard Sparty Wrocław odpocznie od jazdy na żużlu przez dwa lata. Oprócz tego musi opłacić grzywnę w wysokości 1,5 tys. funtów. Jego zawieszenie biegnie od 13 lipca tego roku. To spory cios dla Nicka Morrisa, który jeszcze kilka lat temu uchodził za jednego z najzdolniejszych żużlowców młodego pokolenia w Australii. Startował w PGE Ekstralidze, gdzie próbował przebijać się w rywalizacji z najlepszymi zawodnikami świata. Dwuletnie zawieszenie to spory cios dla 29-latka. Rozmowa Interii. Tak osłabiona Stal może wejść do półfinału. WIDEO To nie pierwszy tego typu przypadek w żużlu Zasadniczo dyscyplina w przeszłości doświadczyła już podobnych wpadek zawodników. Karani za przekroczenie procedur antydopingowych byli m.in. Maksym Drabik, Patryk Dudek, czy Darcy Ward. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że w zasadniczo zawodnicy wracali do rywalizacji w bardzo dobrej formie. Taki Ward tak dobrze przepracował okres zawieszenia, że po powrocie na tor wydawał się być jeszcze lepszy. Miał jednak pecha, bo kilka miesięcy później nabawił się koszmarnej kontuzji kręgosłupa, która zakończyła jego karierę. Polski sport z kolei żyje wpadką Roberta Karasia, który przyznał się do wzięcia dopingu. Polskiemu sportowcowi grożą jeszcze większe kary, bo aż cztery lata zawieszenia. Dziwny wystrzał formy i jej nagły spadek. Te zdjęcia mówią całą prawdę o problemie gwiazdy