Jonas Jeppesen jest najniżej sklasyfikowanym zawodnikiem zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa. W tegorocznych spotkaniach PGE Ekstraligi zdobywa średnio 1,471 punktu na wyścig. Czy spłaca zaciągnięty przed sezonem kredyt zaufania? Częstochowski zarząd spokojnie mógłbym wysłać w pościg za nim kilkunastu windykatorów! Na miarę - i tak dość niskich - oczekiwań kibiców zaczął sprawować się dopiero w dwóch ostatnich spotkaniach. Zarówno podczas wyjazdu do Gorzowa Wielkopolskiego, jak i domowego spotkania z ZOOLeszcz GKM-em Grudziądz zdobył po pięć punktów i dwa bonusy. Kibice For Nature Solutions Apatora zaczynają nerwowo zaciskać pięści, bo wiedzą, że kolejnym przystankiem na rozkładzie jazdy częstochowian jest toruńska Motoarena. Duńczyk wielokrotnie udowadniał zaś w ostatnich latach, iż nawet znajdując się na zupełnym dnie potrafi wspiąć się na szczyt przed spotkaniem z Aniołami. Jeppesen wybił się na ośmieszeniu Apatora Zaczęło się od meczu, który zbudował jego nazwisko i wyciągnął aż do najlepszej ligi świata. W sezonie 2020 Jeppesen był szerzej nieznanym duńskim dzieciakiem pełniącym rolę pierwszoligowej wówczas Ostrovii. Kiedy do Ostrowa Wielkopolskiego przyjechał odbywający pierwszoligowe zesłanie Apator, nikt nie spodziewał się po zespole niczego wielkiego. Podopieczni Bajerskiego wyglądali jak Real Madryt wpuszczony na boiska polskiej ekstraklasy. Po spadku do niższej klasy rozgrywkowej zarząd stworzył na tyle mocną drużynę, by nie musieć obawiać się o szybki powrót. Młody Jeppesen sprawił dream teamowi psikusa. Trener Mariusz Staszewski zdecydował się desygnować Duńczyka pod taśmę dopiero w dziesiątym wyścigu dnia. Nad stadionem leje deszcz, kibice marzną, tor staje się coraz bardziej selektywny, goście prowadzą już ośmioma punktami. Wszyscy myślami są już przy ciepłej herbacie w swych domowach. Nie ma nic dziwnego w tym, że szkoleniowiec pozwala się objeżdżać młodszym. Jeppesen wygrywa swój wyścig. Przzywozi za plecami Kamila Marcińca i Adriana Miedzińskiego. Staszewski nie zastanawia się ani chwili i wystawia do kolejnego. Jeppesen wyjeżdża także do gonitw dwunastej i czternastej. Wszystkie kończą się w taki sam sposób - 22-latek wpada na metę jako pierwszy! Przed ostatnim biegiem gospodarze prowadzą już dwoma punktami. Cudowny rezerwowy wychodzi spod taśmy jako ostatni, ale już na pierwszym okrążeniu wyprzedził Tobiasza Musielaka i Chrisa Holdera. Ostrovia odniosła sensacyjne zwycięstwo! Później okazało się co prawda, że opony marki Anlas - na których w tamtym czasie startował między innymi Jeppesen - nie spełniały dopuszczalnych norm technicznych, były zbyt miękkie. Na tym samym ogumieniu do cyklu Grand Prix sensacyjnie wrócił Krzysztof Kasprzak. Wyników nie sposób było zweryfikować. Opony posiadały ważna homologację. Od strony prawnej wszystko było "cacy". Włókniarz wygrał dzięki niemu Genialny występ z Apatorem i wprowadzenie obowiązku posiadania zawodnika U24 zaprowadziły Jeppesena do Częstochowy. Niestety, ani razu nie był on w stanie nawiązać do genialnego spotkania z sierpnia 2020 roku. "Zawodnik jednego meczu" mówiono o nim coraz częściej. A może jednak jednego rywala? Kiedy targany silnymi kryzysami Włókniarz przybył na Motoarenę, drużyna Świderskiego nie miała żadnego problemu z pokonaniem Apatora, najmocniejszego beniaminka ostatnich lat. Kluczem do sukcesów była przyzwoita postawa Duńczyka, który zdobył wówczas aż osiem punktów i bonus. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że kibice Apatora oddychają nieco szybciej widząc jego przebłysku formy z dwóch ostatnich meczów. Nieubłaganie zbliża się kolejna częstochowsko-toruńska batalia. Najpierw Włókniarz uda się do na Motoarenę, a tydzień później czeka nas rewanż pod Jasną Górą. Czyżby Jeppesen znów miał odciąć Aniołom skrzydła? Byloby to wysoce nie po drodze torunianom. Choć eksperci na każdym kroku powtarzają, że w świetle nowego formatu play-offów faza zasadnicza schodzi na dalszy plan, to akurat rywalizacja tych dwóch drużyn ma kluczowe znaczenie dla układu sezonu. Wiele wskazuje na to, że jej przegrany zajmie szóste miejsce, a co za tym idzie trafi w ćwierćfinałach na liderujący tabeli Motor Lublin. Zderzenie z rozpędzonymi Koziołkami może zaś z dużą dozą prawdopodobieństwa oznaczać odpadnięcie z zabawy już w szesnastej kolejce, "wyrzucenie z dyskoteki jeszcze przed włączeniem muzyki" jak powiedziałby Zbigniew Boniek.