O karierze sportowej Jana Krzystyniaka napisano już bardzo wiele, więc nie ma sensu tego wszystkiego powtarzać. Tu multimedalista różnego rodzaju zawodów mistrzowskich w Polsce, wielokrotny triumfator prestiżowych turniejów towarzyskich, reprezentant Polski na arenie międzynarodowej. Karierę zakończył w 1998 roku. Później zajął się trenerką, ale dał sobie spokój, bo nie podobał mu się kierunek, w jakim podążał żużel. Obecnie jest ekspertem, wypowiada się na temat wielu żużlowych spraw i często nie gryzie się w język. I właśnie to powoduje, że ma wielu przeciwników, wręcz wrogów. Potrafi ostro kogoś skrytykować, a niejednokrotnie także przewidzieć mało korzystny rezultat danego klubu lub zawodnika. - To chyba drażni ludzi najbardziej. Kiedy mówię, że coś będzie i ostatecznie tak właśnie jest. Przyjęcie tego już po fakcie jednak przychodzi wszystkim łatwiej. Najgorzej, gdy Krzystyniak coś przewiduje i to się potem sprawdza. A ludzie jeszcze się łudzą, dopóki to nie nastąpi - tłumaczy nam. Świat się sprzedał. On się tym brzydzi Jan Krzystyniak zauważa, że bardzo modne obecnie jest mówienie poprawnych, choć nie zawsze zgodnych z przekonaniami danej osoby rzeczy. Stąd też jego szczere, dla niektórych niewygodne słowa często spotykają się z negatywnym odbiorem. - Ludzie wolą usłyszeć piękne kłamstwo niż brzydką prawdę. Takie mamy czasy. Mnóstwo osób, także tych dobrze mi znanych, sprzedało się w imię szeroko pojętej poprawności. Ja nigdy tego nie zrobię. Po prostu mówię, co na dany temat uważam. Brzydzę się takim fałszem, deklarowaniem czegoś tak naprawdę niezgodnego ze swoimi przekonaniami, w imię jakiegoś zysku - mówi. Jak się okazuje, to także ten trend wspomniany przez Krzystyniaka przyczynił się do jego nieodwołalnej decyzji o darowaniu sobie pracy w żużlu. Choć ma potężną wiedzę, jaką mógłby przekazać młodym zawodnikom, nikt już od niego jej nie usłyszy. - W 2010 roku po jednym z meczów powiedziałem, że kończę i zdania nie zmienię. Od tego czasu w tej dyscyplinie wszystko tylko się pogarsza. Stwierdziłem wtedy, że w parku maszyn moja noga już nie postanie. Oczywiście wciąż chodzę na mecze, ale wyłącznie jako kibic - kończy. Dodajmy, że choć widoczna jest częsta krytyka Jana Krzystyniaka w mediach społecznościowych, regularnie spotyka się on z miłymi reakcjami kibiców w codziennym życiu. Fani rozpoznają go i mówią, że czasem jednak dobrze go posłuchać. Sam były żużlowiec to człowiek skory do rozmów i dyskusji o tym sporcie, a każdy fan doceni taką postawę. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo