Janusz Ślączka szanse na objęcie posady szkoleniowca Tauron Włókniarza ocenia 50 na 50, ale z naszych informacji wynika, że jest już w Częstochowie dogadany i być może jeszcze w tym tygodniu podpisze kontrakt. Ślączka zostawia sobie otwartą furtkę W związku z tym, że nie ma podpisanych papierów, Ślączka zostawia sobie otwartą furtkę. Nie jest tajemnicą, że chętnie wróciłby do Texom Stali Rzeszów, która właśnie awansowała do 1. Ligi i zakontraktowała Nickiego Pedersena, z którym Ślączka pracował w ostatnich sezonach z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Ślączka, gdyby faktycznie przeszedł do Stali, to miałby szansę dostać kontrakt na poziomie 15 tysięcy złotych miesięcznie. Przy czym szanse tego trenera na angaż w Rzeszowie są minimalne. I to pomimo tego, że ma wysokie notowania u działaczy Stali. Stal Rzeszów ma jednak cały sztab Problemem Stali jest to, że ma świetnie funkcjonujący w ocenie klubu sztab, w którym są dyrektor Jacek Trojanowski, menadżer Paweł Piskorz i trener młodzieży Stanisław Kępowicz. Prezesi uważają, że to trio idealnie się sprawdza i na razie nie ma potrzeby w tym mieszać. Dla Ślączki byłoby miejsce, gdyby coś zaczęło się psuć, względnie któryś z wymienionych panów zrezygnowałby z pracy. Na to się jednak nie zanosi. Zatem Ślączka może w każdej chwili wpaść do rzeszowskiego klubu na kawę, ale ten rok spędzi najpewniej w Częstochowie, która kompletnie zarzuciła pomysł z zatrudnieniem Jacka Frątczaka.