Widok Tomasza Bajerskiego w klubowej koszulce Abramczyk Polonii Bydgoszcz wywołał pewne zdziwienie. W końcu jeszcze nie tak dawno były żużlowiec był szkoleniowcem ligowego rywala, PSŻ-u Poznań. Od kilkunastu tygodni jednak już tam nie pracuje, ale jako że żużel to całe jego życie, nie potrafi bez niego funkcjonować. W sobotę nieoczekiwanie pojawił się na meczu w Bydgoszczy, ale nie na to absolutnie żadnego związku z jego ewentualną pracą dla Polonii. Bajerski pomaga Davidowi Bellego, co zresztą kiedyś już robił. Panowie dobrze się znają, bo francuski zawodnik jeździł w Poznaniu, gdy Bajerski był trenerem. W tym roku Bellego przeżywa istną, sportową katastrofę. Miewa mecze, w których wygląda po prostu tragicznie. Nic dziwnego, że szuka pomocy i dlatego też ponownie współpracuje z Bajerskim. Na razie trudno ocenić, czy dzięki tej kooperacji w końcu coś drgnęło. Ale w meczu z Landshut Bellego przywiózł jakieś tam punkty. Nadzieje szybko zgaszone. Mogą o nim zapomnieć Część kibiców Polonii zastanawiała się, czy obecność Bajerskiego w klubowej koszulce nie może oznaczać przypadkiem jego pracy w klubie w przyszłym sezonie. Zespół Polonii od jakiegoś czasu prowadzi syn prezesa Kanclerza i wielokrotnie jest on przez fanów krytykowany. Zarzuca mu się brak doświadczenia i znajomości regulaminu oraz rzecz jasna zero zawodniczej praktyki. Bajerski to zupełnie inna półka, człowiek który zjadł na żużlu zęby, jeździł w GP. Ale jego w Polonii nie będzie. Po pokonaniu Landshut Devils bydgoski zespół jest jednak w półfinale, w którym zmierzy się z osłabionym brakiem lidera Patricka Hansena, ROW-em Rybnik. Jako że Falubaz też idzie przez fazę play-off jak burza, wiele wskazuje na wyczekiwany finał pomiędzy właśnie tymi dwiema ekipami. Będzie to rewanż za zeszłoroczny półfinał, ale tym razem stawka będzie już możliwie najwyższą jak to możliwe. Na razie jednak obie drużyny muszą przejść jeszcze po jednym rywalu.