Ostatnie zmagania w Świętochłowicach odbyły się dobre kilka lat temu i to pomimo tego, że klub nie występował wówczas w rozgrywkach ligowych. Ośrodek ze Śląska bardzo często organizował te mniej prestiżowe zawody, przeznaczone głównie dla młodzieżowców. Nie zniechęcało to jednak kibiców do wybrania się na trybuny i podziwiania popisów zawodników ścigających się na motocyklach bez hamulców. W końcu jednak stadion trzeba było zmodernizować, ponieważ przypominał on obiekt z innej epoki i żużel przymusowo zniknął z miasta. Fani odebrali tę informację z wielką przykrością, gdyż to oznaczało dla nich dłuższe wycieczki. Samo dostosowanie obiektu na miarę XXI wieku trwało naprawdę długo. Niektórzy w tym czasie przestali wierzyć w powodzenie misji. Wiele jednak wskazuje na to, że zakończy się ona sukcesem i w Świętochłowicach lada dzień wystrzelą korki od szampanów. Wyremontowany stadion prezentuje się bowiem kapitalnie i z pewnością będzie celem podróży wielu osób pasjonujących się "zaliczaniem" torów żużlowych. Stare, sypiące się trybuny zastąpiła piękna trawka, na której śmiało można usiąść na kocu przy pięknym popołudniu. Ponadto na zdjęciach specyficznie wygląda nawierzchnia. Łudząco przypomina ona tę z włoskiego Terenzano, ponieważ ma biały kolor. Ostatnio tor doczekał się wreszcie dmuchanych band. Do Świętochłowic przyjechał sam Tony Briggs, czyli autor tego rewolucyjnego wynalazku. - To historyczny dzień dla naszego żużla. Serce rośnie - czytamy na oficjalnym profilu klubu. Jeszcze bardziej cieszy się chyba prezydent miasta. Kiedyś byli w czołówce. Będą chcieli to powtórzyć Apetyt kibiców będzie rósł w miarę jedzenia i poza samymi zawodami pewnie będą w końcu chcieli oni występów lokalnej drużyny w rozgrywkach ligowych. W przeszłości Śląsk odnosił zresztą niemałe sukcesy, bo ma na koncie aż cztery medale DMP, w tym trzy srebrne. Czołowej czwórki żużlowcy ze Świętochłowic nie opuszczali w latach 1969-1973.