Już po pierwszych medialnych doniesieniach o zamiarach Włókniarza dotyczących wyżej wymienionych zawodników, na prezesa Michała Świącika spadły gromy. Kilku ekspertów w mocnych słowach oceniało postawę działacza. Zupełnie inny kierunek wypowiedzi obrał Rufin Sokołowski. - Uważam, że jest to bardzo dobre działanie - przyznał prezes, który zarządzał Unią Leszno w latach 1994-2004. Żużel. Spór Włókniarza z zawodnikami. Rufin Sokołowski: Są pępkiem tego sportu Sokołowski wyjaśnił, dlaczego pochwalił postawę prezesa Włókniarza. - Przyjęło się podejście, że zawodnicy są pępkiem tego sportu, że wszystko im się należy, że są bohaterami, a kluby - prezesi, zarządy, działacze, pracownicy - to są de facto organizacje żebrackie, które proszą o pieniądze dla tych zawodników. Interpretacja zawsze jest jednostronna. Klub ma zapłacić milion lub półtora miliona złotych za podpis, a ten zawodnik wcale nie musi jeździć. Z tego tytułu nie ponosi żadnych konsekwencji - podkreślił nasz rozmówca. Śmieją się z gwiazdora polskiego klubu. Teraz już się nie podniesieNa wojnę z byłym zawodnikiem poszedł również Bayersystem GKM Grudziądz. W przypadku spory z Jasonem Doyle'em sytuacja jest jednak zero-jedynkowa, gdyż klub miał pełne prawo to zrobić. Regulamin jasno mówi, że jeśli żużlowiec doznał kontuzji w innej lidze, to jego klub może potrącić część kwoty. - Przeważnie prezesi mają odwagę to zrobić tylko wobec zawodników, którzy już nie będą w danym klubie jeździć. W czasach, kiedy byłem jedną z osób kierujących polskim żużlem, była większa współpraca i zrozumienie między klubami co do wspólnych problemów. Pracowaliśmy i trzymaliśmy się reguł - dodał ekspert. Sokołowski zwrócił uwagę na budżety klubów. - Skutek obecnych działań? Kiedyś do zdobycia Drużynowego Mistrzostwa Polski wystarczyły 3 miliony, teraz trzeba mieć 30. Ale aktualnie żużlowcy to są niby profesjonaliści, natomiast wcześniej byli amatorami - zaznaczył były prezes Unii.- Zyskuje kilkunastu zawodników. Jest może z dwudziestu, którzy w Polsce stali się milionerami, dzięki uprawianiu tego sportu. Wszyscy pracują dla nich, dziennikarze też. Madsen był symbolem Włókniarza i nagle zmienił front, kiedy usłyszał propozycję z Zielonej Góry. Niektórzy piszą, że miał otrzymać 1,5 miliona za podpis i 15 tysięcy złotych za punkt - podsumował Sokołowski. Były medalista mistrzostw świata wrzucił wymowne zdjęcie. Młodsi koledzy zawstydzeni