INNPRO ROW Rybnik i Abramczyk Polonia Bydgoszcz zbudowały składy, które wyglądają wręcz niesamowicie. Część ekspertów uważa, że lepszy ma Arged Malesa Ostrów, ale jak się rozbierze każdą z trzech wymienionych drużyn na czynniki pierwsze, to ROW i Polonia wyglądają zdecydowanie najlepiej. ROW i Polonia mają czym straszyć Oczywiście, tak ROW, jak i Polonia mają swoje mocne i słabe strony, ale zasadniczo prezentują bardzo zbliżony poziom. Ktoś powie, że skoro Polonia na finiszu okna transferowego próbowała wyciągnąć z ROW-u jednego z dwóch Australijczyków (Rohan Tungate, Brady Kurtz), to znaczy, że jednak rybniczanie są delikatnie lepsi. Bydgoszcz ma jednak kim postraszyć. Choćby Krzysztofem Buczkowskim, który był na liście życzeń ROW-u, ale strony się nie dogadały. Skład ROW na 2024 wygląda tak: Kurtz, Tungate, Bloedorn (U24), Jamróg, Walasek, Trześniewski, Tkocz, Winkler. W odwodzie jest leczący kontuzję Hansen. Skład Polonii na 2024 wygląda z kolei tak: Buczkowski, Szczeparniak, Soerensen (U24), Huckenbeck, Lyager, Karczewski, Nowak, Buszkiewicz. Dobry junior przydałby się jednym i drugim Jednym i drugim przydałoby się jakieś wzmocnienie na juniorce. Polonia już wypożyczyła Franciszka Karczewskiego, a ROW chwali się Tkoczem, który w finale objechał Przemysława Pawlickiego, co nie znaczy, że tam już nie trzeba dodatkowych zakupów. Dołożenie Maksyma Borowiaka wzmocniłoby siłę rażenia jednych i drugich. W ROW-ie mówią, że Hubert Jabłoński (inny junior Fogo Unii) też może być, ale Borowiak to już taka uznana marka na pierwszoligowym rynku. I ta marka kosztuje. 180 tysięcy złotych za roczne wypożyczenie i 300 tysięcy złotych za podpis pod rocznym kontraktem dla zawodnika. Razem daje to 480 tysięcy. Tyle wynosi cena za awans do PGE Ekstraligi, jeśli założymy, że Borowiak zrobi różnicę. Pół miliona za ten zakup. Kto wyłoży, ten wygra ligę Te prawie pół miliona to dużo. Z drugiej strony 300 tysięcy za podpis to jest takie minimum. Jak zawodnik ma się dobrze przygotować i przejechać sezon na zapleczu Ekstraligi, to mniej raczej dostać nie może. A te 180 tysięcy dla Unii, to już jest wydatek ekstra. Jak się ma jednak plany i marzenia, to 180 tysięcy nie robi różnicy. Najlepsze jest to, że do tego nieoficjalnego przetargu o zawodnika stanęły kluby, których prezesi liczą pieniądze i nie wydają więcej, niż mają. To zwiastuje długie rozmowy i targi o każdą złotówkę.