Nicki Pedersen nie cieszył się zainteresowaniem ze strony klubów PGE Ekstraligi podczas tegorocznych transferów. Podziękowano mu za współpracę w Grudziądzu. Duńczyk myślał, że spadnie na przysłowiowe cztery łapy i wyląduje w drużynie beniaminka z Zielonej Góry. Falubaz ostatecznie wolał postawić jednak na młodszego Rasmusa Jensena. Pedersen nie chciał czekać do wiosny Wydawało się, że ceniący swoje umiejętności żużlowiec zachowa spokój i cierpliwie poczeka do wiosny, aby wtedy podpisać z kimś kontrakt. Chętnych pewnie by nie brakowało, bo gdy ruszają rozgrywki, to pojawiają się albo kontuzje, albo ktoś jest słabiej dysponowany. Okazuje się jednak, że Nicki nie był zainteresowany takim rozwiązaniem. - Wolałem podpisać kontrakt już teraz i mieć pewność, gdzie będę startował i jakie stawiane są przed moją drużyną cele - mówił Duńczyk, który dołączył nieoczekiwanie do beniaminka 2. Ligi Żuzlowej Texom Stali Rzeszów. W Rzeszowie przywitali go hasłem "witaj w domu". Tyle tylko, że dotychczas dom Pedersena był także w dziewięciu innych klubach, bo w trakcie swojej kariery startował dla klubów z Gniezna, Grudziądza, Gdańska, Zielonej Góry, Rybnika, Rzeszowa, Częstochowy, Gorzowa, Leszna i Tarnowa. Ta lista robi wrażenie. Przez te wszystkie lata Nicki zasłynął z tego, że był skuteczny nie tylko na torze, ale także przy negocjacyjnym stole. Kiedy w Ekstralidze nie było milionowych kontraktów, on był tym, który wyznaczał finansowe progi. To jednak nie odstraszało prezesów, którzy wiedzieli, że kontraktują pewniaka do zdobywania dwucyfrowych zdobyczy. Gruchnęła wiadomość i wtedy wysłał ofertę. Gwiazdy nie przebierały w środkach Pedersen to ostatni z wielkich Swoją drogą brak Nickiego w PGE Ekstralidze oznacza, że ostatni z "ery wielkich" żegna się z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce. Wszyscy doskonale pamiętają takie nazwiska jak Tony Rickardsson, Tomasz Gollob, Jason Crump, Leigh Adams, czy Greg Hancock. To żużlowcy, którzy przez lata zdominowali światowy żużel. Każdy z nich w swoim czasie kończył ze sportem. Został więc tylko Pedersen, a i on powoli zdaje się przechodzić do historii. Kibicom zostaje więc cieszyć się widokiem startów Pedersena w 1. Lidze Żużlowej. Jak długo? Duńczyk jakiś czas temu stwierdził, że może jeździć jeszcze przed dwa lata. Czy tak faktycznie będzie czas pokaże. Premier obiecał. Wiemy, co z nowym stadionem dla mistrza Polski!