Nieoficjalnie wiemy, że w tym roku w pierwszej lidze było tak, że kluby dostawały po około 200 tysięcy złotych z tytułu umowy telewizyjnej i tej ze sponsorem tytularnym. Kontrakt z eWinnerem opiewał na milion, a ten z Canal+ na identyczną kwotę. Czy sponsor tytularny może dać więcej? Jak będzie za rok, biorąc pod uwagę, że w miejsce eWinnera (umowa wygasła, nowej nie będzie) wskoczy inny sponsor? Czy kluby, które ostrzą sobie zęby na większe przelewy mają co na nie liczyć? Milionowy kontrakt z eWinnerem był wielkim sukcesem PZM zważywszy na fakt, że nawet Ekstraliga, choć mówi się, że jest najlepsza na świecie i jeżdżą w niej największe gwiazdy, ma kontrakt z PGE na 3 miliony i jest z tego zadowolona. W każdej umowie tkwią jednak rezerwy. PGE jest z Ekstraligą od sezonu 2015 i już dwa razy przedłużało kontrakt podnosząc świadczenia. Pierwsza liga też może to zrobić, bo z roku na rok staje się coraz bardziej atrakcyjna. Na naprawdę wielką kasę kluby pierwszej ligi muszą jednak zaczekać do czasu nowego kontraktu telewizyjnego. Ten, który jest obecnie, obowiązuje jeszcze przez dwa lata, do końca sezonu 2024. Potem wejdzie w życie kolejny. Rezerwy tkwią w umowie telewizyjnej Start negocjacji w sprawie nowej umowy telewizyjnej może ruszyć już nawet w przyszłym roku. I tu wartości mogą być zdecydowanie wyższe niż dotychczas. Canal+ za obowiązującą umowę na pokazywanie PGE Ekstraligi płaci 60 milionów rocznie. Pierwsza liga nie może oczywiście liczyć na taki gigantyczny przelew. Jednak już kilka milionów byłoby wielkim sukcesem. Zasadniczo wartość pierwszej ligi mocno wzrosła w ostatnich sezonach. Ten produkt stał się naprawdę interesujący. Zwłaszcza od strony sportowej. W latach 2021-2022 liga była tak wyrównana, że emocje związane z walką o awans mieliśmy do samego końca. Za rok będzie tak samo. Kluby się rozwijają, ich budżety rosną, a zawodnicy podpisują kontrakty, jakie jeszcze kilka lat temu były zawierane wyłącznie w Ekstralidze. Czytaj także: Już teraz kupili zawodnika na sezon 2024. To wielki talent