Bartosz Zmarzlik powiedział kiedyś, że tata jest dla niego najlepszych psychologiem. Zawsze spokojny, nieokazujący emocji, z chłodną głową. Ten widok na 3-krotnego mistrza świata działa niczym balsam. Tata Zmarzlik kiedyś był w ogniu walki Kiedyś Paweł Zmarzlik seniora, tata Bartosza, był w ogniu walki. Zawsze blisko, tuż obok syna. Pomagał mu w parku maszyn, przygotowywał motocykle do jazdy w kolejnych biegach. Od jakiegoś czasu obowiązki pana Pawła przejęli inni, a jego samego można zobaczyć na meczu z wnukiem Antosiem na rękach. W Rybniku, w meczu reprezentacji Polski, znów był jednak blisko syna. Obecność taty zdecydowanie wpłynęła korzystnie na Bartosza, który zakończył mecz z Australią (60:30) z kompletem punktów. Wygrywał, jak chciał. Wspólnie z Dominikiem Kuberą, kolegą z Platinum Motoru Lublin, był najlepszym zawodnikiem spotkania. Kiedyś wymodlił synowi złoto Można by zaryzykować stwierdzenie, że tata jest nie tylko najlepszym psychologiem, ale i swego rodzaju talizmanem. Pamiętamy, jak kiedyś wymodlił synowi pierwsze złoto w Grand Prix. Widok taty z różańcem wzruszył wtedy całą Polskę. No i oczywiście Bartosz cieszył się z tytułu. Nasz najlepszy zawodnik nie raz podkreślał, że nie byłby w tym miejscu, w którym jest bez pomocy mamy i taty, bez rodziny. Oni są dla niego oparciem, fundamentem, na którym buduje wyniki. Poza wszystkim to tata skonstruował dla niego motocykl do miniżużla. To stało się niedługo po tym, jak Bartek z ulotką o pokazowych zawodach miniżużla zaciągnął rodziców na te zawody, a potem zapytał tatę, czy on też mógłby jeździć. Kilka tygodni później miał już upragniony sprzęt. Teraz tata już nie robi mu silników, nie sprawdza sprzętu. Od tego są inni. Tata stał się wyłącznie dobrych duchem, talizmanem, balsamem na nerwy, które mogą się pojawić w trudnych momentach.