Dariusz Ostafiński, Interia: Tomasz Gollob opuścił Polonię Bydgoszcz dopiero po 14 latach, jak nie zapłacili mu znacznej sumy pieniędzy. Bartosz Zmarzlik dwanaście lat reprezentował barwy Stali Gorzów w lidze. Czy zmiana barw jest kłopotliwa? Czy Zmarzlik obawiał się jakichś problemów, odwlekając moment odejścia? Oferty miał już dawno. Marek Cieślak, były trener kadry: Jak mówimy o problemach, to będzie je miała Stal Gorzów, a na pewno nie Bartosz Zmarzlik. On ma teraz nowy klub, z którym się utożsamia i przyjedzie do Gorzowa wygrywać. Czytałem, że mu tam trenować nie pozwolili. Przez to Zmarzlik nie wróci do Stali nawet za 10 lat To prawda. - To ja powiem, że cała ta akcja była pozbawiona sensu. Błąd zrobili. Bo, czy Bartek będzie, czy nie będzie trenował w Gorzowie, to niczego to nie zmieni. On zrobi swoje. Ciężko będzie z nim wygrać. Był ich zawodnikiem przez wiele lat, więc ta decyzja jest trochę nieprzemyślana. Moim zdaniem ona jedynie odroczy powrót Zmarzlika do Stali o dekadę. Pewnie ma pan rację, mówiąc o konsekwencjach, ale rozumiem, że Stal bała się tego, że Zmarzlik przekaże informacje o torze nowym kolegom z Motoru. Poza tym, co by kibice powiedzieli na to, że wpuszcza się na treningi żużlowca innego klubu. - Po tylu latach jazdy w Gorzowie Bartek wie o tym torze wszystko. I tak przekaże kolegom wskazówki. Trening niczego tu nie zmienia. Zdania nie zmieniam. A może to, o czym rozmawiamy, kwestia treningów, tak długo trzymało Zmarzlika w Gorzowie. Miał stadion pod nosem, na trening mógł przyjść w kapciach. Każdy wyjazd na trening w Lublinie to jednak wyprawa. - Może. Zmiany są jednak potrzebne. Wielki mistrz Jason Crump tłumaczył mi kiedyś, że w jednym klubie można jeździć 3-4 lata. Więcej nie, bo to szkodzi zdrowiu. Tak mówił. I tłumaczył, że nowy klub wyzwala emocje, ożywia zawodnika. To, co zrobił Zmarzlik, to naturalna kolej rzeczy. Każdy jest w tym pierwszym klubie najdłużej, bo tam się wychował. Bartek ten etap ma za sobą, a przed nim 3-4 lata w Lublinie, albo tak długo, jak spółki skarbu państwa będą dawały kasę na ten klub. Zmarzlik będzie chciał pokazać Stali, ile straciła Mówimy o zmianie jako o sposobie na przedłużenie sportowego życia. - Jako trener zmieniałem środowisko trzynaście albo nawet czternaście razy. Do niektórych miejsc wracałem. Wracałem do miejsca, w którym się wychowałem, czyli do Częstochowy. I często wygrywałem. Pamiętam, że w tych meczach zawsze chciałem się pokazać z nową drużyną z jak najlepszej strony, żeby miejscowi zobaczyli, co stracili. Zmarzlik też będzie chciał pokazać Stali, co straciła. Tak pan chwali te zmiany, mówi pan o swoich czternastu trenerskich przeprowadzkach, ale jako zawodnik całą karierę związał pan z Włókniarzem. - Jakbym wtedy mógł zmienić, to bym to zrobił. To był inne, komunistyczne czasy. Wtedy było ciężko. My nawet nie wiedzieliśmy, że można zmienić klub. Nawet kontraktów się co rok nie podpisywało. Jak ktoś chciał zmienić klub, to był skazany na roczną karencję. Poza tym każdy był zasiedziały. Miałem mieszkanie w Częstochowie, trudno było się przeprowadzić. Jakby to jednak było takie proste, to zrobiłbym to kilka razy. Dlaczego? - Bo z czasem człowiek staje się zakładnikiem swojego klubu i wszyscy zaczynają mu skakać po głowie, bo uważają go za swoją własność. Jak trzeba komuś przyłożyć, to zawsze robi się to swojemu, bo nie odda. Zmarzlik nie kłamał podając taki, a nie inny powód odejścia Czyli Zmarzlik dobrze zrobił, odchodząc ze Stali? - Ze Stalą już zdobył złoto, ale teraz może zdobyć je z Motorem. Ja myślę, że Zmarzlika nie można pakować w takie ramy, że to zawodnik Stali i koniec, kropka. To jest jednak inny gatunek człowieka. Dla mnie to jest żużlowiec przez duże Ż. On da sobie radę wszędzie. Być może to nowe środowisko wyzwoli w nim nowe pokłady energii. On będzie chciał pokazać, że Motor dobrze zrobił i że nie jest wart 5 groszy, ale 5 złotych. Raczej 5, albo 6 milionów. - Dlatego mówię, że 5 złotych. Czyli Zmarzlik nie kłamał, mówiąc, że odchodzi, bo szuka wyzwań. Bo większość uważa, że pobiegł tylko za kasą. - Bartek nie kłamał. Dla mnie ciągłe zmiany, medale z sześcioma klubami, tytuły z czterema to była przygoda. Jakbym siedział w Częstochowie, to już bym nie był trenerem, już byłbym skończony. Wystarczyłoby, że jakiś prezes by się pogniewał i już by mnie nie było. Z zawodnikami jest tak samo. Liczy się wyzwanie, przygoda, a kasa jest przy okazji. Zmarzlik chce być obywatelem świata Myśli pan, że Zmarzlik wróci kiedyś do Stali? - To zależy, jak się sytuacja w Gorzowie ułoży. Tak sobie myślę teraz, że on wróci, jak będzie kończył karierę. Gollob po odejściu z Bydgoszczy już nie wrócił do niej jako zawodnik. - I tu może być tak samo. Bartek chce się zrobić obywatelem świata. W przenośni oczywiście. Jego filozofia to być tu i tam, być wszędzie i nie być kojarzonym tylko z jednym klubem i z jednym miejscem. Przyzna pan jednak, że tymi przenosinami narobił sobie kłopotów. On, tak lubiący testować sprzęt, będzie teraz musiał tułać się po Polsce, bo stadion, który miał pod nosem odpadł. - To na pewno będzie przeszkoda. On musi testować dużo sprzętu, przerzucać silniki. Łatwiej było kilkanaście kilometrów przejechać, bo było więcej czasu na testy. Myślę jednak, że Gorzów z czasem się przełamie, że mu pozwoli. A w ogóle, to już teraz zapraszam Bartka do Łodzi, gdzie jestem trenerem. Jak wejdziemy do Ekstraligi, to złożymy Bartkowi z prezesem Witoldem Skrzydlewskim ofertę. Przyjmie, czy nie, to nieważne. Brama zawsze będzie dla niego otwarta.