Miało to miejsce w 2015 roku, kiedy do Bartosza Zmarzlika doszło, że awansował z Grand Prix Challenge do cyklu Speedway Grand Prix. - Świadomość, że będę zawodnikiem mistrzostw świata... Szczerze? Czułem się przestraszony. Byłem bardzo młody. Przecież mogłem jeszcze jeździć w mistrzostwach świata juniorów, a zrezygnowałem z nich. Czy nie za szybko? Zaczęliśmy sezon i po paru rundach poczułem, że to nie jest takie straszne, że umiem i mogę - wyznał w serialu "Bartosz Zmarzlik. Taśma Prawdy" nasz mistrz świata. W 2015 roku uwierzył w siebie Cały 2015 rok układał się po myśli czterokrotnego indywidualnego mistrza świata. Zmarzlik nie tylko awansował do Grand Prix, ale został także indywidualnym mistrzem świata juniorów i indywidualnym mistrzem Polski juniorów. Wówczas Zmarzlik uwierzył w swój potencjał. Płakał przed turniejem Zmarzlik po swój pierwszy medal seniorskich mistrzostw świata sięgnął już w pierwszym sezonie startów z najlepszymi. Sukces przypieczętował w Australii, choć przed turniejem zalał się łzami. - Lecąc do Australii zdałem sobie sprawę, że lecę po życiową szansę, po brązowy medal mistrzostw świata. Przyznam się dzisiaj, że biegałem po Australii, nie miałem internetu, miałem jedną piosenkę w telefonie. Jak biegałem po plaży i sobie wyobrażałem, że mogę być wicemistrzem świata, to takie ciary szły przeze mnie, że płakałem. Biegałem, śmiałem się i płakałem - wyznał Bartosz Zmarzlik.