Dariusz Ostafiński, Interia: Wygrał pan pięć z sześciu ważnych imprez przed startem ligi, testując sprzęt. Wiem, że zaraz się pan uśmiechnie, ale zapytam wprost: czy forma nie przyszła za szybko? Bartosz Zmarzlik, 4-krotny mistrz świata, zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin: Faktycznie, uśmiecham się, bo w moim przypadku wahania formy są bardzo rzadko. Od wielu lat mam wypracowany rytm działania przed sezonem, który co roku się sprawdza. Mowa oczywiście o formie fizycznej i dobrym przygotowaniu mentalnym. A co do kwestii sprzętowych, to ja się bardzo cieszę, że ten rok zaczęliśmy z teamem zupełnie inaczej niż poprzedni. Oczywiście to nie zmienia faktu, że widzę jeszcze sporo mankamentów, które musimy poprawić, ale na pewno jest większy spokój niż przed rokiem. Zmarzlik o dwóch złotych medalach zdobytych u progu sezonu W każdym razie rywale, jak się ich pyta: kto wygra Grand Prix, mówią wprost: Bartek Zmarzlik. Widzi pan w ogóle jakieś zagrożenia dla realizacji swoich najważniejszych celów na ten rok? Czy jest ktoś, kogo szczególnie się pan obawia? A może największym rywalem dla Zmarzlika jest sam Zmarzlik i odpowiednia motywacja? - Absolutnie nikogo nie można lekceważyć. Przed startem sezonu cała piętnastka ma równe szanse na wygranie tytułu. To jest speedway, wydarzyć się może dosłownie wszystko. Oczywiście, że jednym z głównych celów jest obrona tytułu mistrza świata. Po to jeżdżę, po to startuję w każdych zawodach. Każdy z moich rywali chce zdobyć złoty medal i z pewnością wszyscy będą się bardzo starać, aby ten cel osiągnąć. Jednego możecie być wszyscy pewni - zresztą poznaliście mnie już przez wszystkie lata i wiecie, że motywacji mi nie zabraknie. Nazwałby pan siebie u progu sezonu "Bartkiem demolką"? Dwa złote medale już pan ma. - Sam nie zdobyłem tych dwóch medali. Zarówno w DME, jak i MPPK do końcowego sukcesu potrzebna była ciężka praca kolegów z reprezentacji i z zespołu. Wielkie brawa należą się im wszystkim, bo wspólnie osiągnęliśmy cel. Naprawdę fajnie jest wygrywać i każdy do tego dąży. Liczę na to, że jeszcze wspólnie, czy to z reprezentacją, czy Orlen Oil Motorem Lublin będziemy mieli okazję świętować w tym sezonie. Jak się czuje w butach Hampela Został pan w Motorze kapitanem Zmarzlikiem? To chyba ciężka rola dla żużlowca, który z natury musi być egoistą i myśleć przede wszystkim o sobie. No i trzeba wejść w buty Jarka Hampela, o którym mówiono, że potrafił scalić i zintegrować zespół. Jest pan na to gotowy? Myśli pan, że się w tym odnajdzie? - Przez wiele lat byłem kapitanem Stali Gorzów i chyba nikt za bardzo nie narzekał. To duże wyróżnienie, że zaledwie po roku jazdy w Motorze, koledzy mi zaufali i widzą we mnie kapitana. Ja postaram się oczywiście, żeby wypełniać te obowiązki najlepiej, jak potrafię. Zawsze każdy może do mnie podejść, zapytać o zdanie. Nie mam z tym problemu. Generalnie funkcja kapitana na żużlu różni się od tej np. w piłce nożnej. Żużel to sport głównie indywidualny, ale podczas zawodów ligowych, trzeba współpracować. Każdy musi dołożyć cegiełkę do dobrego wyniku. A co do Jarka, to wiadomo, że to jest wspaniały gość, który ma niesamowite doświadczenie na żużlu i potrafił naprawdę robić dobrą atmosferę w drużynie. Przy okazji życzę mu świetnego sezonu, bo na to zasługuje. Motor na inaugurację jedzie do Grudziądza, gdzie przed rokiem dostaliście baty. Jest w was pewnie silna pokusa, żeby się odkuć, zrewanżować. Myśli pan, że to wam wystarczy, żeby wygrać? Czy pan będzie miał jakieś wskazówki dla kolegów, bo przecież finał DME odbył się w Grudziądzu? - Jesteśmy na tyle doświadczonym zespołem, że wszyscy doskonale wiedzą, co mają robić. W zeszłym roku GKM trafił na nasz słabszy dzień, nic nam nie wychodziło. Oczywiście nie umniejszam w żadnym wypadku ekipie z Grudziądza, bo pojechała wtedy wyśmienicie i zasłużenie wygrała. Teraz jednak mamy zupełnie inne warunki, nowy sezon, nowe składy. Sam jestem ciekawy, jak się ten mecz poukłada. Gospodarze na inaugurację przed własną publicznością na pewno będą chcieli powtórzyć ubiegłoroczny wynik. My z kolei zrobimy wszystko, żeby był on zupełnie inny. Czy ktoś może zagrozić Motorowi? Eksperci wskazują na Motor, jako głównego kandydata do złota. Czy jest coś, co może wam zagrozić? Czego musicie się obawiać, czy też wystrzegać. Może to wkładanie korony na głowę już teraz jest tym największym zagrożeniem dla was? - Kompletnie o tym nie myślimy. Sezon jest długi. Żeby zostać mistrzem, trzeba pojechać 20 spotkań i na koniec dopiero być lepszym w dwumeczu. Jest tyle zmiennych, że wydarzyć się może wszystko. To prawda, mamy mocny skład, z dobrze rozłożonymi siłami. Doszedł do nas Wiktor Przyjemski, który z pewnością może liczyć na rady pozostałych kolegów. Na pewno przed pierwszym meczem nie można zakładać żadnej drużynie korony na głowę. A kto jest faworytem, a kto nie, to głównie zadanie dla dziennikarzy i kibiców, żeby można było o czymś porozmawiać. I jak to jest z tym jego nowym, lukratywnym kontraktem? Podpisał pan z Motorem przed tym sezonem nowy dwuletni kontrakt. Lepszy, bardziej lukratywny od poprzedniego? Pytam, bo jak ktoś wydaje 1,5 miliona rocznie, to przychody muszą mieć dla niego znaczenie. - Jestem bardzo zadowolony z tego, jak wygląda współpraca z Motorem Lublin. Doceniam to, że wszyscy dookoła starają się, aby niczego nam nie brakowało. Pieniądze nie są najważniejsze, liczy się też to, co się dzieje wokół klubu, jaka jest otoczka, atmosfera, takie drobne rzeczy, które składają się potem w całość. Mogę wiele razy powtarzać, że kwestie finansowe są u mnie na dalszym planie, ale pewnie i tak niewiele to zmieni w dyskusji publicznej (śmiech). Silniki, jak pokazują wyniki, działają bez zarzutu. A jest jeszcze coś, czym chce pan zaskoczyć rywali? Może sprawi pan sobie taką kierownicę, jak ma Artiom Łaguta? - Ja co roku szukam czegoś nowego. Mam po prostu bzika na tym punkcie. Muszę zawsze coś ulepszyć. Od lat wyznaję zasadę, że kto stoi w miejscu, ten się cofa, więc nie mogę sobie na to pozwolić. Każdy testuje pewne rozwiązania, które mają potem przynosić punkty. I ja mam podobnie. Nawet jeśli pojawia się coś ciekawego w trakcie sezonu, to staram się to przetestować, czy akurat będzie mi pasowało. To naprawdę każdego indywidualna sprawa.