- To jest najlepszy zawodnik w historii tej dyscypliny - krzyczał podczas finału Grand Prix Szwecji w Malilli komentujący te zawody Michał Korościel. Zmarzlik dopiero wczoraj wygrał po raz pierwszy w tym sezonie, ale jako że od jego początku nie miał żadnego słabszego występu, to jest zdecydowanym liderem klasyfikacji generalnej. Piąte złoto wydaje się formalnością. Podobnie jak to, że za moment już oficjalnie Zmarzlik będzie najlepszy w historii. - Fajnie bić takie rekordy, ale na razie się tym nie zajmuję, nie liczę tego. Może jak będę dziadziusiem to usiądę i będę bardziej to podziwiał - mówił Zmarzlik. Do tej pory polski zawodnik dzierżył najlepszy wynik z Jasonem Crumpem, ale obecnie jest już samodzielnym liderem. I zapewne jeszcze w tym sezonie rekord podkręci. Ma 29 lat, więc na spokojnie może zbliżyć się do 40-45 zwycięstw w pojedynczych turniejach cyklu Grand Prix. Jedzie do swojego królestwa. Znowu wygra? Teraz przed Bartoszem Grand Prix w Gorzowie, czyli w miejscu które sportowo go wychowało. To tam Zmarzlik jeździł przez większość kariery i to tam zaliczał spektakularne triumfy, jak choćby ten zeszłoroczny. Na ostatnim łuku Bartosz nabrał niesamowitej prędkości i wszedł pod prowadzącego Leona Madsena, wprawiając publiczność w euforię. W roku to mało realne, bo Madsen jedzie bardzo słabo i raczej do finału nie wejdzie. Obecnie Zmarzlik ma już siedemnaście punktów przewagi nad drugim w klasyfikacji Robertem Lambertem, który jednak jest nierówny i wątpliwe, by mógł Polakowi zagrozić. Najbardziej realny scenariusz to ten, który miał się wydarzyć w zeszłym roku, czyli zapewnienie sobie złota przez Zmarzlika jeszcze przed ostatnim turniejem. Rok temu prawdopodobnie tylko przez dyskwalifikację za nieprawidłowy kevlar Zmarzlik musiał dopiero w Toruniu oficjalnie przypieczętować kolejny tytuł.