O tym że Bartosz Zmarzlik nie jest absolutnym władcą gorzowskiego stadionu przekonaliśmy się już inauguracyjnej kolejce tegorocznego sezonu PGE Ekstraligi. Moje Bermudy Stal przegrała wówczas domowe spotkanie z Motorem Lublin, a jej kapitan aż trzykrotnie musiał uznawać wyższość Mikkela Michelsena. Duńczyk przyjedzie na sobotni turniej Grand Prix podwójnie zmotywowany, będą to jego pierwsze zawody od groźnego wypadku w lidze duńskiej. W środowisku mówi się, że jego rehabilitację napędzała chęć dobrego wyniku w Gorzowie. Gdyby w ten weekend nie odbywał się turniej Grand Prix, to lider lubelskiego zespołu najprawdopodobniej wziąłby sobie dodatkowy tydzień chorobowego i nie wsparł swojej drużyny w Lesznie. Zmarzlik ostatnio przegrał 2 wyścigi Trzy kolejne domowe mecze Zmarzlik zakończył już co prawda bez straty choćby jednego punktu, ale przed tygodniem znów musiał uznać wyższość rywali. Stal nie miała co prawda większych problemów ze zwycięstwem nad osłabioną Betard Spartą, lecz sam Zmarzlik najpierw przegrał z jadącym sezon życia Danielem Bewleyem, a później także ze swym odwiecznym przeciwnikiem - Maciejem Janowski. Michelsen, Bewley i Janowski to nie jedyni zawodnicy, których powinien się obawiać Zmarzlik. W Gorzowie świetnie radzi sobie zazwyczaj Patryk Dudek, dwukrotny triumfator Memoriału Edwarda Jancarza. Ze względu na bliskość (przede wszystkim geograficzną, uczuciową już nieco mniej) Zielonej Góry i Gorzowa 30-latek będzie mógł zapewne liczyć na spore wsparcie swych kibiców. O tym, że potrafi być groźny przekonał nas w poprzedniej rundzie Grand Prix, w której odniósł przekonujące zwycięstwo. W niemieckim Teterow do finału wjechał też jego klubowy kolega, Robert Lambert - Brytyjczyk coraz śmielej pukający do bram światowej czołówki i z pewnością niejadący do Gorzowa wyłącznie w celach turystycznych. Stal Gorzów silnie reprezentowana w Grand Prix! Rywale z innych ekstraligowych klubów to jedno, ale w indywidualnych zawodach pokroju Grand Prix Zmarzlik musi ścigać się także z kolegami, z którymi na co dzień dzieli gorzowską szatnię. O powtórzeniu sukcesu sprzed dekady i wygraniu Grand Prix na Jancarzu marzy z pewnością Martin Vaculik - współlider Moje Bermudy Stali. Najwyższe cele bez dwóch zdań znajdują się w jego zasięgu, Słowak pucharu za zwycięstwo niedawnej rundy w Pradze nie znalazł wszak w czipsach. Co bardziej wprawieni kibice sporo uwagi poświęcą Szymonowi Woźniakowi, przyjacielowi Bartosza Zmarzlika, posiadaczu jednorazowej dzikiej karty na sobotnie zawody i specjaliście od sprawiania niespodzianek na gorzowskim torze. W 2017 roku, jeszcze jako zawodnik Sparty Wrocław, tucholanin zszokował cały żużlowy świat i wywalczył na Jancarzu tytuł indywidualnego mistrza Polski. Teraz również może pokusić się o jakąś sensacyjkę. Tym bardziej, że w PGE Ekstralidze objeżdża właśnie najlepszy sezon w życiu.