2019, 2020, 2022 - trzy tytuły mistrzowskie w cztery lata to nie lada osiągnięcie. Dziś nikt nie ma już wątpliwości - Bartosz Zmarzlik to najlepszy żużlowiec, jaki skręca dziś w lewo na owalnych torach. Patrząc na suche statystyki trudno nie uznać go także najlepszym Polakiem. Cieszący się do niedawna tym mianem Tomasz Gollob ma w swoim dorobku zaledwie jedno złoto. Zmarzlik najlepszy w historii? Pytanie stawiane sobie dziś przez sympatyków żużla na całym świecie brzmi "Czy kiedykolwiek widzieliśmy kogoś lepszego od tego Polaka?". Trzy mistrzostwa sadzają go przy stole z największymi legendami - Rickardssonem, Maugerem, Fundinem, Briggsem, Nielsenem, Hancockiem, Gundersenem, Pedersenem, Olsenem, Crumpem czy Woffindenem. Wielu z nich po swoje sukcesy sięgało jeszcze na starych zasadach - w ramach jednodniowych finałów, a nie całego cyklu. Trzy tytuły w epoce Grand Prix? To jak dotąd udało się tylko Jasonowi Crumpowi, Tony’emu Rickardssonowi, Nickiemu Pedersenowi, Gregowi Hancockowi i Taiowi Woffindenowi. To o tyle trudniejsza sztuka, że według aktualnych zasad wysoką formę trzeba utrzymywać przez cały sezon, a nie tylko zaprezentować ją w jednych zawodach. Wymieniony na końcu tej nieco przydługiej wyliczanki Brytyjczyk Woffinden jeszcze do wczoraj był najmłodszym zdobywcą trypletu. Odbierając złoto w 2018 roku miał 28 lat. Zmarzlik jest dziś o rok młodszy i spoglądając na jego rozwój kariery trudno spodziewać się, by miał zakończyć kolekcjonowanie swoich medali na tym, który otrzyma za 2 tygodnie na toruńskiej Motoarenie. Ostatnie lata przyniosły w żużlu prawdziwą rewolucję piramidy wieku. 40-letni, wciąż aktywny zawodnik nie jest dla nikogo żadnym zaskoczeniem. Zawodnicy prowadzą się dużo bardziej sportowo, przykuwają większą uwagę do swojego zdrowia i ścigają się na o wiele lepiej zabezpieczonych obiektach. Śmiało założyć można, że Zmarzlikiem jeszcze 15 lat ścigania. 15 okazji do wyprzedzenia prowadzących w klasyfikacji medalowej Rickardssona i Maugera. Teraz jest już na półmetku drogi.