W sobotę rozpoczyna się elitarny cykl Grand Prix. W chorwackim Gorican do walki stanie 15 najlepszych zawodników na świecie i jadący z dziką kartą Matej Zagar. Zabraknie z oczywistych względów aktualnego mistrza świata, Artioma Łaguty. Nie pojedzie także jego rodak, Emil Sajfutdinow. - To już nie te czasy, gdy cała stawka miała szansę na medal. Nie wrócą chwile, w których Tomasz Gollob walczył sam z całym światem. On co bieg miał pod taśmą trzech pretendentów do złota. Teraz liczy się dla mnie sześciu zawodników. Jeśli ktoś spoza tej szóstki zdobędzie medal, będę bardzo zdziwiony - mówi nam Jan Krzystyniak. Były żużlowiec uważa, że w cyklu bardzo brakuje pewnego nazwiska. - Szkoda, że nie ma Nickiego Pedersena. Dodałby kolorytu, a w obecnej formie to mógłby i o medal powalczyć. Wielu kibiców obejrzałoby te zawody tylko dla niego - tłumaczy. Co z tym Janowskim? Jak bumerang wraca temat Macieja Janowskiego. Wrocławianin co rok wydaje się naturalnym kandydatem do walki o tytuł, a wychodzi tak, że kończy bez medalu. Część ekspertów twierdzi, że to kwestia psychiki. Maciej wygląda, jakby kluczowe momenty przegrywał w głowie. - Ja myślę, że to może być problem ze sprzętem, a konkretnie z tym że Janowski ufa za bardzo jednej jednostce, która niesie go w lidze. Na GP trzeba mieć kilka świetnych silników. Tu Maciej może się trochę gubić. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że w lidze tak jedzie, a w cyklu nadal nie ma nawet brązowego medalu? - pyta na koniec Jan Krzystyniak.