- On jest bezczelnie szybki - mówią nam eksperci. - Nie wiemy, czy Ashley Holloway nie wpadł na pomysł, żeby zrobić z niego nowego mistrza świata - dodają, a my wyjaśnijmy, że Holloway to jeden z najlepszych żużlowych tunerów na świecie, który od kilku lat przegrywa rywalizację z Ryszardem Kowalskim i jego najważniejszym klientem Bartoszem Zmarzlikiem. Polak ma głębszy problem. To przez to są pierwsi do spadku Brady Kurtz jechał w innej lidze. Ashley Holloway chce z niego zrobić mistrza Holloway od kilku sezonów szuka nowych rozwiązań, testuje, a teraz jeszcze znalazł zawodnika, który najwyraźniej potrafi wycisnąć z jego silników tzw. maksa. Kiedy w 13. biegu meczu Betardu Sparty Wrocław z Orlen Oil Motorem Lublin Kurtz jechał 30 metrów przed Zmarzlikiem, to Holloway musiał się szeroko uśmiechać. Widać było, że Kurtz jest w innej lidze. - Robi show. Jedzie świetnie, ale nie jest to dla mnie żadne zaskoczenie. Z Bradym jeździłem już w lidze szwedzkiej. Widziałem, jak prowadzi motocykl i przypuszczałem, że prędzej czy później będzie to czołowy zawodnik. Teraz wszystko sobie poukładał, jedzie mega-skutecznie. Należy mu się wielki szacunek - chwalił Zmarzlik Kurtza po meczu we Wrocławiu. Polak był zamyślony. To, co zrobił Kurtz musiało dać mu do myślenia. Dawno tak nie oberwał. Bartosz Zmarzlik dawno tak nie "oberwał". 30 metrów przewagi W tym biegu, który Kurtz wygrał z przewagą 30 metrów, maksymalna prędkość jego motocykla była imponująca. Pędził 122,5 km/godz., podczas gdy Zmarzlik jechał z prędkością 118,3 km/godz. Panowie w tamtym meczu trzy razy stali pod taśmą i za każdym razem górą był Kurtz. Raz był nawet o sekundę szybszy. Osiągane przez niego prędkości byłe lepsze od 2 do 4 km/godz. Nic dziwnego, że teraz wiele osób widzi Kurtza jako tego, który może spłatać Zmarzlikowi figla i wygrać z nim inaugurację Grand Prix w Landshut. Kurtz ma wszystko, czego potrzebuje. Jest mocny, czuje sprzęt, jego motocykle są szybkie, a głód sukcesu też jest wielki. Jak forma Kurtza z PGE Ekstraligi przełoży się na Grand Prix Pytanie, czy to wszystko (świetna forma z wrocławskiego toru) da się przełożyć na sukces w GP? Zwłaszcza w Landshut, gdzie tor jest trudny, a niektórzy mówią wprost, że "wredny". Jak ktoś jedzie tam pierwszy raz, to prawie zawsze napotyka na trudności. Specyfika toru, jego nawierzchnia, geometria zwykle komplikują życie debiutanta. Kurtz może być pewny właściwie tylko tego, że tor zostanie zalany wodą, a zewnętrzna część nawierzchni zostanie zbronowana. Rok temu Phil Morris tak zrobił i nagle okazało się, że na 398-metrowym, więc bardzo długim, ale też wąskim "lotnisku" można się ścigać. Czy Kurtz się w tym odnajdzie? Trudno wyrokować. We Wrocławiu na pewno jest mu łatwiej, bo Olimpijski ma tor podobny (mocno nachylone łuki, długie wejścia przy krawężniku) do tego w Belle Vue, gdzie Kurtz też startuje. Z długaśnymi torami Brady nie ma wielkich doświadczeń. Jest jeszcze coś. Zmarzlik od tej ostatniej niedzieli pewnie robi wszystko, żeby zredukować przewagę Kurtza. Polak siedzi w warsztacie i robi ostatnie poprawki w sprzęcie, ale też rozmyśla nad strategią. We Wrocławiu nie grzebał za dużo przy sprzęcie i potem sam przyznał, że przez to gasł w połowie biegu. Opona się ścierała i nie było już tej przyczepności, więc spadała prędkość motocykla. Teraz filozofia może być inna. To jest w końcu Grand Prix, a Zmarzlik chce szóstego złota.