800 tysięcy za podpis i 8 tysięcy za punkt, tyle miał zainkasować w Toruniu Mikkel Michelsen. Patrząc na jego wyniki, można złapać się za głowę, że klub z Torunia wyciągnął gwiazdę w tak promocyjnej cenie. Udowodnili, że czasami warto podjąć ryzyko, zamiast pompować miliony w gwiazdy, które nie gwarantują automatycznego sukcesu. Fantastyczna forma Duńczyka 9+2 w meczu z Betard Spartą Wrocław oraz 12+1 w starciu z Gezet Stalą Gorzów. To rezultaty jakie osiągnął Mikkel Michelsen. Duńczyk potwierdził, że kapitalna forma w sparingach czy Kryterium Asów nie była dziełem przypadku, tylko prawdziwym odzwierciedleniem dyspozycji jaką ma w tym sezonie. Wielu ekspertów oraz kibiców miało obawy. Wynikało to z ostatnich dwóch słabszych sezonów w Krono-Plast Włókniarzu Częstochowa. Na domiar złego pod koniec sezonu zaliczył straszny upadek podczas Grand Prix Łotwy. W wyniku tego miał uszkodzoną kość ramienną, prawą stopę oraz złamany łokieć. To jednak przeszłość. Po kontuzji nie widać żadnego śladu, a Duńczyk na torze wygląda o wiele pewniej i lepiej, aniżeli w poprzednich dwóch latach. Złoty strzał Jeśli porównamy gratyfikacje finansowe to wielu zawodników ma o wiele lepsze warunki niż Michelsen. Mimo to, 30-latek jest obecnie o wiele lepiej przygotowany do sezonu. Za Duńczykiem w liście klasyfikacyjnej znajdziemy takich zawodników jak chociażby: Emil Sajfutdinow, Robert Lambert, Martin Vaculik czy Leon Madsen. Ci zawodnicy mają dysponować lepszymi warunkami finansowymi, a mimo to notują gorsze rezultaty od Duńczyka. To pokazuje, że na giełdzie transferowej trzeba mieć dobrego nosa. Działacze toruńskiego klubu mogą być niezwykle zadowoleni, patrząc na dyspozycję Michelsena. W tym przypadku można śmiało zacytować Ricky’ego z "Chłopaków z Baraków" - Zawsze miałem łeb do interesów. Dzięki kapitalnej postawie Michelsena drużyna dopisuje ważny punkt tabeli po remisie w Gorzowie. To ogromny krok w stronę fazy play-off.