Na brak medalu najbardziej rzutuje dwumecz o brązowy medal, przegrany ośmioma punktami z For Nature Solutions KS Apatorem. Dwa fatalne spotkania odjechał Kacper Woryna, Michelsen z kolei bezbarwnie pojechał w Toruniu, ale w Częstochowie zaliczył już bardzo udany występ. Problem w tym, że było już za późno, torunianie nie dali sobie wyrwać pierwszego od siedmiu lat medalu. Patrząc na cały sezon, wyżej wymienieni zawodnicy zawiedli. W porównaniu z 2022 rokiem znacząco obniżyli loty. Michelsen przychodził jako mistrz Polski, a Woryna miał być gwiazdą PGE Ekstraligi Transfer Michelsena był jednym z największych hitów zeszłorocznej giełdy. Duńczyk przychodził do Włókniarza jako Drużynowy Mistrz Polski z Platinum Motorem Lublin i szósty zawodnik ligi (średnia biegowa 2,229). Sezon 2023 to spadek w rankingu o osiem pozycji i średnia 1,981. Będąc w cieniu Leona Madsena, nie potrafił do końca się odnaleźć. Czasami między liderami Włókniarza dochodziło do konfliktów. Kłótnię udokumentowały nawet kamery telewizyjne. Wygrał 34 ze 105 wyścigów. Jak na lidera, to trochę za mało. Na wymianie zawodników bardziej skorzystał Motor (w drugą stronę powędrował skuteczniejszy Fredrik Lindgren). Jeszcze większy zjazd zanotował Woryna. Polski zawodnik rok temu miał swój życiowy sezon w karierze (2,020 - jedenasta średnia) i wydawało się, że pójdzie za ciosem. Z teamu Woryny odszedł jednak Rafał Lewicki, który po odwieszeniu Artioma Łaguty wrócił do Rosjanina. Znany mechanik miał gigantyczny wpływ na zwyżkę formy Woryny w 2022 roku. U progu sezonu wychowanek klubu z Rybnika złapał jeszcze kontuzję, co też odbiło się na jego wynikach. Efekt? Spadek aż na 33. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ligi. Średnia 1,554 to powrót do najbardziej nieudanych lat Woryny na ekstraligowych torach. 27-latek, podobnie jak Michelsen, został we Włókniarzu. Obaj w sezonie 2024 postarają się zrehabilitować i osiągnąć z częstochowianami coś więcej. W okresie transferowym doszło w drużynie do niewielu zmian. Na pozycji U24 Mads Hansen zastąpił Jakuba Miśkowiaka, a Janusz Ślączka poprowadzi zespół zamiast Lecha Kędziory. W ciągu kilku miesięcy stracił pracę w dwóch klubach. Dopiero tam mu zaufali