Apator ugotował drużynę GKM-u torem i wygrał derby. Z naszych informacji wynika, że dzień przed meczem tor na Motoarenie był taki, że nie szło się złamać w łuku. Na zawodach wyglądało to inaczej, lepiej, ale i tak było ciężko. Tor pomógł Apatorowi i zaszkodził zawodnikom GKM-u Było "pod koło", jak to mówią żużlowcy. Tego chcieli zawodnicy Apatora, którym wybitnie nie leżał twardy tor. Na takim się męczyli. Charakterystyka silników, jakie mają, sprawia, że łatwiej i lepiej ścigać im się na przyczepnej nawierzchni. Tor, jaki przygotował Apator na piątkowe spotkanie, był nie tylko ukłonem wobec miejscowych zawodników, ale i też zabiegiem, który wyeliminował dwa ważne ogniwa gości. Lider drużyny Nicki Pedersen wciąż odczuwa skutki upadku w lidze angielskiej i kontuzji, jaką doznał przy tamtej okazji. Duńczyk już po przejechaniu jednego okrążenia na toruńskim torze miał wszystkiego dość. I choć ze startu wyjechał pierwszy, to ledwo dowiózł jeden punkt. Wystąpił jeszcze w jednym biegu, ale potem się poddał. Sawina posłuchał zawodników, Ząbik pomógł Na trudnym, przyczepnym torze nie było też Gleba Czugunowa. Sztab Apatora najpewniej zauważył, że Czugunow przegrał z trudnym torem w Krośnie, dlatego w Toruniu zrobili to samo. I to zadziało. Czugunow zdobył 1 punkt z bonusem. Pedersen to samo. A jak dwóch ważnych zawodników robi łącznie 2 punkty, to o zwycięstwie można pomarzyć. Tor na derby robił Jan Ząbik (legenda klubu, były zawodnik i trener) we współpracy z trenerem Robertem Sawiną. Ten ostatni dotąd zadziwiał niezrozumiałymi decyzjami i błędami taktycznymi. Tym razem posłuchał jednak zawodników i dobrze na tym wyszedł. Apator z 4 punktami wskoczył na 6. miejsce i może spokojnie szykować się na następny mecz z Platinum Motorem Lublin. Jeśli wygra, to na dobre wróci do gry o play-off.