Żenująca decyzja, rzucają Polakowi kłody pod nogi. Tak chcą pokonać Zmarzlika
Duże zmiany czekają kibiców oglądających cykl Speedway Grand Prix. Organizatorzy postanowili zmienić formułę zawodów oraz kwalifikacji. Cały zabieg wygląda, jak rzucenie kłód pod nogi Bartosza Zmarzlika, który w ostatnich latach zdominował cykl Grand Prix. To nie pierwsza decyzja związana z mistrzostwami świata wymierzona w policzki Polaków. Pamiętamy choćby odejście od DPŚ na rzecz SoN, wykluczenie Bartosza Zmarzlika za niewłaściwy kevlar na treningu podczas GP w Vojens, czy brak dzikiej karty dla trzeciego Polaka na przyszłoroczny cykl.
Polacy zdominowali światowy żużel i to niezaprzeczalny fakt. Władze światowego żużla na siłę chcą wyrównać siły, dlatego też najpierw obcięli 5-cio osobowe kadry podczas drużynowego pucharu świata do 4-osobowych, a następnie w ogóle odeszli od formuły DPŚ, bo Polacy ją zdominowali. Zamiast tego dziś oglądamy Speedway of Nations, w którym Polacy jeszcze nigdy nie zwyciężyli. Tam zabieg władzom światowego żużla się udał.
Kolejnymi policzkami dla Polaków było wykluczenie w sezonie 2023 Bartosza Zmarzlika z Grand Prix w Vojens, żeby tylko wprowadzić sztuczną rywalizację z Fredrikiem Lindgrenem przed ostatnią rundą w Toruniu. Następnie, na sezon 2025 żadnemu Polakowi nie przyznano stałej dzikiej karty, w wyniku czego tylko dwóch naszych reprezentantów startować będzie w IMŚ 2025. Dzikie karty przyznano Janowi Kvechowi oraz Kaiowi Huckebneckowi, którzy w żaden sposób na takie wyróżnienie nie zasłużyli.
Żużel. Zmarzlik dwukrotnie nie znalazłby się w finale
Najważniejszą zmianą nowej formuły GP będzie to, że dwóch najlepszych zawodników po rundzie zasadniczej automatycznie awansuje do wyścigu finałowego. Żużlowcy z pozycji 3-10 staną do walki dwóch biegach ostatniej szansy, spośród których tylko jeden z każdego biegu awansuje do finału. W teorii rundę Grand Prix można wygrać, będąc na 10. miejscu po rundzie zasadniczej.
Gdyby takie zasady obowiązywały w tym sezonie, Bartosz Zmarzlik nie znalazłby się w finale GP Łotwy w Rydze oraz w finale GP Polski w Toruniu. Polak obie te rundy zwyciężył. Nowy format pomógłby z kolei Polakowi we Wrocławiu i mógłby pomóc w Cardiff, gdzie Polak zajął odległe, 10. miejsce i po raz pierwszy od pięciu lat nie wszedł do półfinału. Stwierdzić można, że nasz mistrz więcej by stracił na nowych zasadach, niż zyskał.
Żużel. Zmiany w kwalifikacjach. Więcej sprintów
Promotor Grand Prix na siłę chce z żużla zrobić produkt podobny do Formuły 1. Ze względu na słabą oglądalność kwalifikacji wprowadzono w tym formacie zmiany. Zawodnicy w ośmiu parach zmierzą się w Q1. Spośród nich 8 awansuje do Q2 (systemem kto lepszy z danej dwójki, ten zyska awans). Z Q2 czterech awansuje do Q3, które będzie sprintem, znanym już z tegorocznych imprez w Warszawie i Cardiff. Sprint rozegrany zostanie sześciokrotnie, w: Landshut, Warszawie, Manchesterze, Gorzowie, Cardiff i Wrocławiu. Najlepszy w sprincie zawodnik otrzyma 4 punkty do klasyfikacji generalnej, drugi trzy punkty, trzeci dwa i czwarty jeden. Nie musimy wspominać, że Bartosz Zmarzlik nie jest mistrzem sprintów, a w nich do zdobycia będą aż 24 punkty.
Trudno przewidzieć, jak te zmiany wpłyną na oglądalność kwalifikacji, jednakże na żużlu nikt nie emocjonuje się pojedynczą jazdą w kółko. To nie ten sport, kibice przychodzą na stadiony, by oglądać wyścigi i mijanki.