- W 1976 roku uzyskałem żużlową licencję, a rok później do Wybrzeża ze Stali Gorzów Wielkopolski trafił Zenek. To był wówczas niezwykle spektakularny transfer. Plech przyszedł do nas w glorii wielkiego mistrza i wszyscy byliśmy w niego wpatrzeni. I razem jeździliśmy w gdańskim klubie do zakończenie przez niego kariery w 1987 roku - powiedział. Berliński jest co prawda najskuteczniejszym żużlowcem w historii Wybrzeża, ale w żaden sposób nie zamierza porównywać się do "Super Zenona". - Moim zdaniem, to najlepszy polski zawodnik w historii. Miał niesamowity talent, a kiedy był w sztosie, nie miało dla niego znaczenia, na jakim rywalizował torze. Gdzie wsiadł na motor tam jechał. Był uwielbiany przez kibiców i to nie tylko w Gdańsku, ale także w Anglii, gdzie zyskał przydomek "Golden Boy". Jeździł widowiskowo, był niezwykle ambitny i nigdy nie odpuszczał - zapewnił. 60-letni szkoleniowiec podkreśla, że pomimo wielkich sukcesów "Super Zenon" nie zadzierał nosa i był niezwykle koleżeńskim zawodnikiem. - Zawsze gotowy do pomocy, zarówno na torze, jak i poza nim. Analizował z nami nasze wyścigi i starał się coś doradzić. Jeździł też bardzo koleżeńsko, dla drużyny. Jeśli trzeba było, to zaczekał na kolegę z pary, albo umiejętnie przymknął i zastopował rywala. W Wybrzeżu najczęściej startował w duecie z Andrzejem Kołodziejczykiem. Oni świetnie się rozumieli i jechali niemalże w ciemno, ale to głównie Zenek wyrabiał Andrzejowi pozycję i go pilnował - dodał. Były reprezentant Wybrzeża nie ukrywa, że za jego czasów relacje wśród żużlowców były przyjacielskie, wręcz rodzinne. - Praktycznie wszyscy, poza właśnie Zenkiem, wywodziliśmy się z Gdańska. Ja co prawda urodziłem się w Rybniku, ale w wieku trzech przyjechałem nad morze. Tata też jeździł w Wybrzeżu, a ja jestem wychowankiem tego klubu. Codziennie spotykaliśmy się na stadionie, razem trenowaliśmy, jednak spędzaliśmy również sporo czasu przy kawie bądź grając w karty. Taka zażyłość nie dotyczy zresztą tylko naszej sekcji, ale całego klubu. W Wybrzeżu nie brakowało znakomitych sportowców, bo w pewnym w momencie w kraju dominowali nasi koszykarze i piłkarze ręczni. I wszyscy świetnie się znaliśmy - podsumował. Autor: Marcin Domański