Jury modliło się, żeby nikt z polskiego obozu nie skorygował pomyłki Zmarzlika Kamil Hynek, Interia: Jak pan zareagował na dyskwalifikację Bartosza Zmarzlika w Vojens? Adam Jaźwiecki, znany dziennikarz, felietonista: Byłem w szoku, ale chcę podkreślić, że wina leży po obu stronach i każdy ma sporo brudu za uszami. Zbulwersowały mnie krokodyle łzy nad Bartoszem, bo nie pojechał do Danii sam. Oprócz teamu żużlowca, który powinien zadbać o każdy detal, po parku maszyn kręcili się trener naszej reprezentacji - Rafał Dobrucki oraz menedżer kadry - Dariusz Cieślak. To nie są ludzie w ciemię bici, a jednak nikt nie wychwycił, że Bartek wyjeżdża w złym kewlarze do sesji kwalifikacyjnej. Czyli oświadczenie, w którym Zmarzlik pisze, że wziął niewłaściwy strój przez pomyłkę średnio do pana trafia? - Na pewno rodzi szereg wątpliwości. Nie spakował przecież dwudziestu kewlarów, żeby coś pomieszać, tylko dwa. Po co do diaska brał ten drugi, skoro i tak nie mógł w nim przystąpić do zawodów? Bartek jest doświadczonym żużlowcem, jego głównym dostawcą kasy jest firma Orlen i ubrał akurat ten z logiem koncernu paliwowego? Naprawdę nie zwrócił uwagi, że tamte różnią się logotypami? Przecież nie zakładał go tył na przód, żeby nie zauważyć, iż na klacie brakuje emblematów organizatora cyklu. Numer startowy 95, o którym wspominał, że i tu i tu jest taki sam znajduje się na plecach, a człowiek nie ma oczu z tyłu głowy. Czyli w pana opinii nikt nam do zupy nie "napluł"? - Jury dysponowało narzędziami, aby surowo ukarać Bartka i tak postąpiło. Patrząc na skład tego ciała, mogę się tylko domyślać, że Morris, sędzia Ackroyd i przewodniczący Olsson modlili się, żeby w polskim obozie nikt tej fatalnej pomyłki w porę nie skorygował. Nie zmienia to faktu, że Zmarzlik sam nawarzył piwa, sam nabroił, a ekipa pod wezwaniem Szweda wykonała tylko egzekucję wynikającą z punktów regulaminowych. Morris tłumaczył po zawodach, że podjęcie decyzji o dyskwalifikacji Zmarzlika było dla niego jedną z najtrudniejszych decyzji w karierze. - Morris, który jest dyrektorem cyklu, widzi wszystko, wsadza nos wszędzie, lata po stadionach jak poparzony nie spostrzegł, że lider serialu Grand Prix wyjechał w innym ubiorze? Kwalifikacje nie trwały dwie minuty. Gość, który pełni wysokie stanowisko w brytyjskim związku żużlowym, odpowiada za współpracę na linii angielska telewizja - Premiership, nie "skapnął" się, że z kewlaru trzykrotnego mistrza świata wywiało logo amerykańskiego molocha prężnie działającego na brytyjskim rynku "Infinity Reality"? Nie umknie mu kropla wody w torze, a w sobotę na dwie godziny założył klapki na oczy? Mogłoby się skończyć na karze 600 euro i zamknięciu sprawy bez afery? - Mogło, ale ktoś wolał stworzyć precedens. Przy zarobkach sportowców, to jakaś śmieszna kwota, napiwek kelnerski. Jaka sankcja byłaby adekwatna do przewinienia? - Zaczynamy spekulować, bo wysokiej kary nie ma zapisanej w przepisach. Ale równowartość nagrody pieniężnej za zwycięstwo w pojedynczym turnieju byłoby w miarę okej. Ze Stochem i Żyłą nikt się nie patyczkuje A teoria spiskowa, że trzymający w garści decydujący głos Olsson chciał przy zielonym stoliku ułatwić rodakowi - Lindgrenowi dogonienie Zmarzlika? - Takie domniewaynia zawsze będą, ale powstał problem innej natury. Myślę, że czeka nas dalszy ciąg. FIM zainteresuje się tą sytuacją z Danii i na przyszłość podwyższy wartość kary zapisanej w regulaminie. Przypadek Bartka pobudzi sumienia innych żużlowców, aby nie próbowali żadnych sztuczek, bo nikt się nie będzie z nimi patyczkował. Jak nie wiemy o co chodzi, to wiadomo o co chodzi? - Nie zdziwiłbym się, gdyby powstała niedługo wersja, że Bartosz wyszedł naprzeciw Orlenowi, bo zbliżają się wybory i chce wynegocjować nowy kontrakt. Jeśli Zmarzlik nie obroni tytułu, w Polsce będzie płacz i zgrzytanie zębów? - Dwadzieścia cztery punkty naddatku przed Vojens i ledwie sześć przed finałem w Toruniu, to ogromna różnica. Zacznie się szukanie ofiar, polowanie na czarownice. W narodzie zapanuje żałoba. Nie oszukujmy się, wielkie święto zamieni w stypę, a Lindgrena na najwyższym stopniu podium cała Motoarena przywita gwizdami. Ludziom w środowisku może się nie spodobać, że nie bierze pan w obronę Bartka. - Trudno, ale zjadłem zęby na żużlu, wiele widziałem, jeździłem z naszymi reprezentantami na najważniejsze imprezy międzynarodowe, spałem z nimi w hotelu i na wydarzenia z Vojens nie patrzę przez różowe okulary. Doświadczenie nakazuje mi narysować margines. Z Bartka mimowolnie zrobiono przez te parę dni męczennika, poszedł przekaz, że wszyscy się na niego uwzięli, a to nie tak. Prawda jest rozbita na kawałki, a my jako, że nie byliśmy w środku, nigdy się jej oficjalnie nie dowiemy. Dopiero złoto Bartka zamknie raz na zawsze rozdział dyskwalifikacji? - Szanuje Bartka i uwielbiam, ale ciągle biję się z myślami, dlaczego tak się stało. Po prostu gryzie mi się to z klasą zawodnika, regułkach o profesjonalnym teamie. Nasi działacze byli czasami do bólu skrupulatni i sprawdzali, czy siatka w ogrodzeniu ma tyle oczek ile powinna. Jest w wydarzeniach z Vojens tyle niedomówień, półprawd, że łeb puchnie. A gdyby Bartek miał stupunktową przewagę nad Lindgrenem, machnęlibyśmy ręką na wyrzucenie Polaka? - Wydźwięk byłby cichszy, ale to zbyt poważna historia, żeby jej nie roztrząsać. Nie chodzi o reklamę na błotniku, skrawku rękawa, czy tyłu kasku. W F1, która jest królową motosportu nikt by się nie cackał z Verstappenem gdyby przed wyścigiem wsiadł do bolidu w prywatnych ciuchach. Kiedy wybieram się na przejażdżkę rowerem, zawsze sprawdzam, co mam. Żyłę i Stocha bez skrupułów wywalają z konkursów za nieprzepisowy kombinezon. Tam nie ma pobłażania, nikt nie zerka do CV zawodnika, czy akurat dyskwalifikacja dotyka kogoś z czołówki i warto go oszczędzić dla dobra widowiska. Regulamin jest sztywno przestrzegany i nawet mysz nie zapiszczy. PZM zgłosi protest? - Nie spodziewam się takiego kroku. Co on da? Zwrócą Bartkowi jakieś punkty za Vojens? Anulują wyniki z Danii i powtórzą rundę? To nie dożynki, gra idzie o czwarty skalp w MŚ. Zmarzlikowi teraz potrzebny jest spokój, a nie wojenki na wysokich szczeblach. Jak będzie w Toruniu? - Wierzę, że Bartek spręży się, weźmie, co jego i zwycięży sport w czystej postaci. A to złoto mu się należy.