Żużlowa PGE Ekstraliga jest najlepsza na świecie. To hasło, slogan, ale nikt z tym nie dyskutuje, bo tak po prostu jest. Liga obraca milionami z kontraktu telewizyjnego, ale nie tylko. Łączne budżety klubów wzrosły w ostatnich latach trzykrotnie. Za tym sukcesem ligi stoją konkretni ludzie. Zaczynał w wieku 26 lat jako człowiek Karkosika Po pierwsze Wojciech Stepniewski, prezes spółki Ekstraliga Żużlowa, który do speedway'a wszedł w 2006 roku. Miał wtedy 26 lat i był człowiekiem miliardera Romana Karkosika. Stępniewski, student politologii i prawa handlowego, zanim został prezesem klubu Unibax Toruń, prowadził dwie spółki z branży IT. Unibax, obecnie Apator, chciałby teraz odnosić takie sukcesy, jak te, które osiągał za czasów Stępniewskiego. Pięć medali, w tym złoto w 2008, to było coś. Apator stał się dla Stępniewskiego trampoliną do zarządzania całą ligą, a obowiązujący kontrakt telewizyjny na blisko 250 milionów za 4 lata, to największy sukces prezesa. 3 lata temu Stępniewski znalazł się na 40. miejscu zestawienia Forbesa i Pentagon Research na najbardziej wpływowych ludzi w polskim sporcie. Swoją cegiełkę do sukcesów Ekstraligi dokładają właściciele i prezesi klubów. Ci najlepsi nakręcają rywalizację, sprawiają, że budżety rosną na potęgę. Jeszcze na początku XXI wieku Sparta Wrocław potrafiła zdobyć złoto za 4 miliony. Dziś jej budżet sięga 25 milionów, a trzeba mieć minimum 18, żeby w tej lidze cokolwiek znaczyć. Były trener kadry opowiedział o nim ciekawą anegdotę Prezesem Sparty jest Andrzej Rusko, przedsiębiorca działający m.in. na rynku nieruchomości. Marek Cieślak, były trener kadry pisał kiedyś w swoim felietonie, że żona pana Andrzeja zdradziła mu kiedyś, że te nienawidzi przegrywać. Miał się denerwować nawet wtedy, jak dzieci ogrywały go w bierki. W sporcie ta ambicja i złe znoszenie porażek przełożył się na zbudowanie jednego z najbardziej profesjonalnych klubów w lidze żużlowej. W Sparcie wszystko jest na swoim miejscu, a zawodnicy, którzy tam jeździli, mówią wprost, że drugiego takiego klubu można ze świecą szukać. Rusko to najstarszy stażem prezes klubu. W Sparcie, z małą przerwą, jest ponad 30 lat. To on zorganizował pierwsze Grand Prix w Polsce, to on pierwszy przyciągnął znaczące marki do żużla, a Sparta jest jego oczkiem w głowie. Kiedyś najlepszy sprzedawca monitorów w Polsce Michał Świącik nie jest prezesem tak długo, jak Rusko, ale i on ma 30-letni staż (zaczynał jako rzecznik). Koledzy mówią o nim, że ma dobre serce, ale jest też łatwowierny w stosunku do zawodników i menadżerów, co czasem sprawia, że ma kłopoty. Zanim trafił do żużla, odnawiał przedwojenne auta i pracował jako elektromechanik w warsztacie samochodowym. Od początku lat 90. prowadzi firmę komputerową Patrox, nazwaną tak od imion córek: Patrycji i Roksany. To jedna z najstarszych firm w tej branży. Kiedyś był najlepszym sprzedawcą monitorów LG w Polsce i miał kilka salonów. Obecnie ma jeden, bo cała para idzie w klub, którego jest właścicielem. Mówią, że w żużlu rodzinne biznesy, a takie prowadzą Rusko i Świącik sprawdzają się wyśmienicie. Jednak z Przemysławem Termińskim i For Nature Solutions Apatorem Toruń jest inaczej. On właściciel, jego żona prezes. On broker, ona też zna się na robocie,. Excel mają opanowany, ale gubi ich niemal zerowa wiedza o sporcie. Apator jest dobrze prowadzony, ale nie ma sukcesów. Prowadzenie klubu jak korporacji nie daje efektu. Los ciężko go doświadczył. Stracił bliskich Kiedy pytamy, jakich cech potrzebuje dobry prezes, to przede wszystkim pada stwierdzenie, że musi mieć charakter. Piotr Rusiecki, który z Fogo Unią Leszno zdobył cztery złote medale z rzędu w latach 2017-2020 ten charakter zdecydowanie ma. Jego firma Polcopper handluje złomem, a żużel to jego druga miłość. Życie ciężko doświadczyło prezesa. Stracił brata (w efekcie prowadzenie biznesu spadło w którymś momencie na jego głowę) i żonę (wtedy sam musiał się zająć córkami). Na górze mówią, że Rusiecki zachowaniem i całą resztą nie pasuje do ekstraligowych standardów, ale po części mówią tak, dlatego, że to twardy negocjator. Żyłka handlowca zdecydowanie się w żużlu przydaje. Waldemar Sadowski, który od kilku miesięcy jest prezesem ebut.pl Stali Gorzów, prowadzi sprzedaż drewna i materiałów drewnopodobnych do podłóg czy do zabudowy kuchni. Właściciel średniej firmy stracił na starcie Bartosza Zmarzlika, ale zatrzymał pozostałych liderów i zbudował 20-milionowy budżet. Młodzi rozpychają się łokciami W Ekstralidze idzie jednak nowe. Jakub Kępa, to prezes mistrza Polski z licencją brokera. Jego tata, były żużlowiec Marek Kępa, prowadzi stację diagnostyczną, a syn zajmuje się marketingiem, trochę nieruchomościami, no i właśnie otworzył w Lublinie sklep Lidla. Jakub Kępa, to jednak przede wszystkim człowiek, który w kilka lat zbudował na zgliszczach świetny klub, który rok temu zdobył tytuł i zakontraktował 3-krotnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika. Łokciami rozpycha się 40-latek Grzegorz Leśniak, prezes Cellfast Wilków Krosno. Kilka lat temu mówi, że w ma plan, by w 5 lat dostać się do Ekstraligi i zrobił to w cztery sezony. Z pomocą firmy Cellfast, która kładzie na klub miliony, ale nie tylko. Po awansie Leśniak z wiceprezesem klubu sami zebrali 5 milionów, dzięki czemu budżet klubu z 40-tysięcvznego Krosna sięgnął 18 milionów. Leśniak to były dziennikarz. Pracował między innymi w Polskim Radio w Rzeszowie. Leśniak nie jest pierwszym dziennikarzem, który awansował z klubem do Ekstraligi. Może być jednak pierwszym, który zdobędzie medal. Prezes beniaminka ma smykałkę i spore doświadczenie w marketingu. Po zakończeniu pracy w radiu przez cztery lata pracował w Warszawie, gdzie pełnił rolę rzecznika prasowego i menedżera ds. PR Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Odpowiadał tam też za pozyskiwanie sponsorów i realizacje umów z partnerami. Ostatnio ukończył studia podyplomowe z "Zarządzania w sporcie" na warszawskiej akademii Koźmińskiego. Grono ekstraligowych prezesów uzupełnia Marcin Murawski z Grudziądza, który projektuje strony internetowe. Mówią o nim, że stać go na wiele, ale jest przytłumiony przez stary układ i tych działaczy, którzy wcześniej rządzili klubem i nie chcą odpuścić. Mecze z Miliarderem i Dyskobolią przekuł w złoto Charakter, żyłka sprzedawcy, umiejętności menadżerskie, te cechy czynią prezesa skutecznym. I właśnie te cechy mieli ci, którzy w ostatnich latach zdobywali z drużynami medale. Łączyli wiedzę z biznesu z tą o sporcie. O Rusieckim i Rusko już było. Z tych, którzy wyskoczyli z karuzeli warto wspomnieć Roberta Dowhana (z nim wiążą się złote lata Falubazu), który jest absolwentem AWF-u, czy Ireneusz Zmorę (dwa złote medale, ale nie tylko ze Stalą Gorzów), który był nauczycielem WF-u i byłym piłkarzem. W CV ma mecze z takimi drużynami, jak Dyskobolia Groclin, Miliarder Pniewy czy Olimpia Poznań. Z taką kartą był skazany w żużlu na sukcesy.