Mateusz Wróblewski, INTERIA: Wiele razy udowadniał pan, że jest pan w stanie ścigać się z najlepszymi. Grand Prix w Vojens nie poszło po pana myśli. Dlaczego? Andrzej Lebiediew, ŁOTWA: - Tor w Vojens był śliski. W środowisku mówi się, że tego toru się albo nienawidzi albo uwielbia. Do moich ulubionych ten owal nie należy. Ile bym tu nie jeździł, czy indywidualnie, czy podczas zmagań ligowych, to trudno mi się połapać i wybierać optymalne linie. Szkoda, że przez kolejny rok nie odczarowałem tego toru. Poprawiłem starty, ale w trasie nadal jest lipa. Dodatkowo z własnej winy zaliczyłem dwa upadki, a na domiar złego potrąciłem kolegę, czego żałuję. Złej krwi pomiędzy panem, a Benjaminem Basso chyba nie ma, bo od razu pan go przeprosił. - Nie chciałem tego. Chciałem minąć rywala, ale on też stał w miejscu. Nie udało mi się opanować motocykla. Mam nadzieję, że te zawody zaprocentują w przyszłości. Żużel zyskał tam dodatkową popularność Czy Grand Prix w Rydze się udało? Jak szerokim echem odbiła się ta impreza w mediach i pośród łotewskiej ludności? - Odbiór był jak najbardziej pozytywny. Organizatorzy dali radę. Nigdy jeszcze tak głośno o żużlu nie było w stolicy i na Łotwie. Nasz sport był widoczny w telewizji, transmisjach radiowych, a całe środowisko dziennikarskie pisało o tym evencie przez kilka tygodni. Teraz po rundach GP większość tych stron także pisze o żużlu. Obserwują, co się dzieje. Moje wyniki są cały czas monitorowane. To przyjemna rzecz i kawał dobrej roboty zrobiony przez organizatorów tego eventu. To było też widać po trybunach. Dużo ludzi przyszło na zawody, a niektórzy z nich po raz pierwszy. W Rydze jest problem z oświetleniem. Są jakiekolwiek szanse na rozegranie Grand Prix Łotwy na tym stadionie w porach wieczornych? - Z tego, co wiem, to już jest zrobione oświetlenie. Był przetarg, temat klepnięty. Przed przyszłym sezonem będzie zrobiona nowa trajektoria toru, tor zostanie na wejściach w łuk i na wyjściach z łuku obcięty. To ma się przełożyć na walkę na trasie. Łuki zostaną też podniesione. Plany są duże, a znając ludzi, którzy się tym zajmują, wierzę, że się to uda. Liczy pan na stałą dziką kartę na przyszły sezon? - Na nic nie liczę. Nie myślę o tym. Mam możliwość ścigania się z najlepszymi w tym sezonie. Trzy rundy odjechałem tak, że wstydu nie było. Pokazałem się z dobrej strony. Przegapiłem swoją szansę w GP Challenge. Jak będzie zaproszenie ze strony FIM, to się zastanowię głęboko i podejmę decyzję. Byłoby miło, gdyby FIM się nad moją osobą pochylił, ale na nic nie liczę.