- W poprzednich latach nowi zawodnicy Motoru przylatywali na stadion helikopterem - przypomina Jacek Gumowski, spec od marketingu. - Tymczasem najważniejszy transfer ostatniej dekady, czy nawet 20-lecia, sprzedano przeciętnie. Było lotnisko, ale Motor nie zabrał nas w kosmos. Włókniarz wbił szpilkę Motorowi i zdziałał więcej - To już Włókniarz, pokazując w dniu prezentacji Motoru filmik z Mikkelem MIchelsenem zrobił większe zasięgi. Dlaczego? Dlatego, że wbił Motorowi szpilkę. To zawsze działa - zauważa Gumowski. I choć nie brak takich, co zachwycają się prezentacją Motoru, zwracając uwagę na takie detale, jak takie same buty zawodników, to nasz ekspert nie ma wrażenia, że kibice wzięli udział w czymś wyjątkowym. - Od strony modowej Motor już od dawna wygląda wyśmienicie - przypomina Gumowski tym kibicom, którzy już zapomnieli o garniturach od Macieja Zienia, jednego z najbardziej znanych projektantów mody. Maczał on zresztą palce nie tylko w galowych ubiorach Motoru, ale i też tych, w których zawodnicy wyjeżdżają na tor. Warto wspomnieć, że Motor jako jedyny klub w Polsce ma dwa komplety: domowy i wyjazdowy. Dobry wygląd zawodników Motoru to za mało - Dobry wygląd to jednak za mało, żeby można powiedzieć, że Motor dobrze sprzedał hitowy transfer Zmarzlika - zaznacza Gumowski. - Bo z jednej strony było widać dbałość o każdy szczegół, jak te buty, a z drugiej ja mam wrażenie, że z takiego zakupu można było wycisnąć więcej. Przecież do Motoru przyszedł król żużla. I ja na przykład nie rozumiem, dlaczego nie został zaprezentowany sam Zmarzlik. Lindgrena i Holdera nie powinno tam być, bo to inna półka. Zmarzlik mógł być na tym lotniku samotnym jeźdźcem. - Nie wiem, czy to można było tak zrealizować, ale ja sobie wyobrażam, że kibice stoją na płycie lotniska, widzą awionetkę i Bartka na miejscu obok pilota, żeby można było odnieść wrażenie, że on tym wszystkim kieruje - kreśli swoją wizję Gumowski. Motor zepsuł transfer Zmarzlika na finiszu Wychodzi na to, że mamy daremny trud prezesa Jakuba Kępy. Pracował nad Zmarzlikiem trzy lata, przekonanie go było majstersztykiem, ale na końcu nie skonsumował tego transferu tak, jakby to należało zrobić. - Motor nie sprostał zadaniu także trochę, dlatego że w poprzednich latach miał świetne pomysły. Choćby takie, jak ten wspomniany z helikopterem - zauważa Gumowski. A nam nasuwa się jeszcze taka refleksja, że może w Motorze uznali, że już sam fakt pojawienia się Zmarzlika stanowi atrakcję i poszli po najprostszej linii oporu. - I wyszło tak, że nikt nie poczuł się jakoś tak spektakularnie - kwituje Gumowski. Czytaj także: Powtórzy się historia z Lewandowskim? Wielkie pieniądze w grze