Motor Lublin w listopadowym oknie zakontraktował Dominika Tymana. 10 marca potwierdził go do rozgrywek. Trzy dni później ROW Rybnik wysłał do Motoru fakturę na 360 tysięcy złotych. Motor dostał fakturę z ROW-u Tyman rok temu rozwiązał kontrakt z ROW-em, którego jest wychowankiem. Prezes Krzysztof Mrozek zawarł jednak w umowie punkt, że w razie chęci powrotu zawodnika do żużla ROW otrzyma za niego należny ekwiwalent za wyszkolenie. Przepisy mówią o 120 tysiącach za każdy rok. Tyman w ROW-ie jeździł trzy lata, więc rachunek jest prosty. Kiedy więc Motor umieścił Tymana na swojej liście, to błyskawicznie pojawiła się oferta z kwotą do zapłaty. Tego samego dnia mama i babcia żużlowca pojawiły się w klubie, ale nie udało im się spotkać i porozmawiać z prezesem Mrozkiem. Można się jedynie domyślać, że panie chciały przekonać działacza, by puścił zawodnika za darmo. Mistrz Polski wolał skreślić Tymana niż płacić W każdym razie Motor widząc, że nie ma opcji na polubowne załatwienie sprawy skreślił Tymana. Pytanie, czy to pozwoli klubowi z Lublina uniknąć zapłaty. Wiemy, że ROW nosił się zamiarem wysłania ponaglenia. Teraz najpewniej klubowi prawnicy będą się zastanawiali, co zrobić z tym fantem. Trudno powiedzieć, jakie mają szanse. Niewątpliwie czynność potwierdzenia do rozgrywek została dokonana, więc to jest jakiś punkt zaczepienia. Swoją drogą, to cała ta sytuacja pokazuje, że jak wygląda skauting w Motorze. Skreślenie zawodnika świadczy o tym, że klub nie miał żadnego rozeznania w sytuacji Tymana. Nie wiedział, że jego angaż wiąże się z opłatą. Motor uniknął sportowego rozczarowania Poza wszystkim Motor skreślając Tymana uniknął dużej wpadki. Zawodnik ma jakiś potencjał, ale jego kariera nie była prowadzona najlepiej. Tata Artur Tyman popełnił kilka błędów wychowawczych. W ROW-ie pamiętają, jak kupił synowi drogi kask Monstera, gdy ten dopiero stawiał pierwsze kroki. Pamiętają też, jak ojciec czyścił Dominikowi motocykl, choć takie rzeczy młody zawodnik powinien robić sam. Z serii dziwne przypadki Tymana warto odnotować, że w zawodach w Pardubicach został zdublowany (jechał wolno, nie otwierał gazu), a potem wdał się w awanturę z ojcem. Ówczesny trener Piotr Żyto jeszcze chwilę z nim wytrzymał, ale podziękował mu, kiedy Tyman odmówił jazdy w DMPJ w Częstochowie, bo powiedział, że się boi. Inna sprawa, że żużlowiec przekonuje, że żadna z tych sytuacji nie miała miejsca. Zobacz również: Jego żona namierzyła hejtera. "Chciał mnie uciszyć za 300 tysięcy"