Wspomniana sytuacja miała miejsce na początku tego tygodnia. Na poniedziałek, 15 sierpnia, zaplanowano drugą rundę Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zawody odbyły się na stadionie w Krośnie. Dwóch zawodników nie pojawiło się jednak na zawodach - byli to Mateusz Cierniak i Jakub Miśkowiak. Młodzieżowcy dzień wcześniej rywalizowali w Cardiff w zawodach Speedway Grand Prix 2, czyli w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów i nie zdążyli przejechać z Walii na Podkarpacie. Choć obu żużlowcom groziło pięciodniowe zawieszenie, to Główna Komisja Sportu Żużlowego odstąpiła od wymierzenia kary dwóm czołowym polskim juniorom. Powód? Związek uznał, że żużlowcy faktycznie nie mieli szansy pojawić się ze swoim sprzętem i mechanikami w Krośnie na czas. Jako dowody w sprawie posłużyły m.in. zrzuty pokazujące lokalizację teamów w trakcie podróży. Mateusz Cierniak: to było nierealne Głos w sprawie wydarzeń z poniedziałku zabrał jeden z dwóch zawodników, który nie zdołał dotrzeć na zawody, Mateusz Cierniak. - Lądowałem w Krakowie, a w domu w Tarnowie byłem już o godzinie 16, więc ja byłbym w stanie zdążyć, ale czy ja miałem się tam ścigać na rowerze? Moi chłopacy po prostu nie byli w stanie dojechać. Mieli w zasadzie równe 24 godziny, żeby dojechać, z czego samej drogi były 22 godziny, więc to było praktycznie nierealne, żeby zdążyć, biorąc pod uwagę fakt przez ile krajów musieli jechać, jak długą drogę musieli przebyć - tłumaczył Cierniak w Ekstraliga Media Center. Choć droga do przebycia była bardzo długa, względnie niewiele zabrakło, żeby Cierniakowi udało się wystąpić w zawodach w Krośnie. - Zabrakło im ok. 1,5 godziny, żeby zdążyli - wtedy byliby na styk. Moje zaplecze sprzętowe też nie jest na tyle duże, żebym był w stanie dysponować dwoma podobnymi zestawami, które mógłbym używać dzień po dniu, gdzie byłyby podobne motocykle, silniki itd. - wyjaśnił Mateusz Cierniak. Zobacz także: Kosztują krocie, ale to dla nich kibice przychodzą na stadiony Istne szaleństwo! Będzie musiał gnać na złamanie karku Rok temu ledwo uszedł z życiem. Teraz wrócił na tor